‘Pełna chata’ na placu zabaw


Wakacje u cioci trwają w najlepsze…

Z trójką małych dzieci (1,3,5) cały dzień w domu wytrzymać się nie da. No może się da, ale jest ciężko. Głowa aż huczy od ciągłego ‘ a dlaciego’, ‘a ciemu’ i ‘no tak, ja wiem, to dlatego, że…’
Wybawieniem dla nas wszystkich jest plac zabaw! 
Dzidziulka już załapała bakcyla, więc gdy tylko mijamy plac zabaw, zestawem “kodów” Dzidziulkowych wysyła wiadomą informację do Dzidziulkowej Mamy. Całe szczęście Mama też bujać się lubi, więc chętnie przystaje na Dzidziulkowe prośby. Niestety w okolicy naszej, jak już wspominałam, huśtawek z zabezpieczeniem brak, więc żeby Dzidziula mogła się pobujać, Mama musi wziąć na kolanko 😉 Bo Dzidziulka uwielbia wiatr we włosach, więc siedzenie na huśtawce i delikatne huśtanie to frajda na max trzy minuty.
Dzieciaki wniebowzięte, bo robimy rundkę po osiedlu odwiedzając co najmniej pięć różnych placów. Dzidziulka wniebowzięta, wpatrzona na biegające dzieciaki. My wniebowzięci, bo możemy z Tatusiem Dzidziulki chwilę odetchnąć, bacznym okiem zerkając z daleka na maluchy. 
Na dodatek wracamy wieczorkiem na kolację, dzieciaki dotlenione, wybiegane, ledwo żywe ;p 
i przed 20 już wszystkie w łóżkach smacznie śpią.
A dziś Dzidziulka zaskoczyła Mamę, bo… nie zdjęła butków! Zazwyczaj lądują w koszu wózka, zaraz po wyjściu z domu. Czasami zamiast na Dzidziulkowe stópki, wrzucam od razu do torby, tak na “wszelki wypadek” by w razie czego było co włożyć. Ah chyba dorasta ta moja Dzidziulka 🙂

bluzka – reserved
spodenki – (?)
buty – marks&spencer
okulary – h&m

Leave a Reply