allegro… zakupowa klapa! ciąg dalszy… 1


 Pisałam Wam o mojej allegrowej klapie zakupowej TUTAJ
Po opublikowaniu postu dostałam sporo wiadomości z pytaniem, dlaczego nie ujawniłam nicka owego allegrowicza, by inni mieli przestrogę…
A czy sam tekst, bez tej wiedzy, przestrogą nie jest?
Powinien być Moi Drodzy! 
Prawda jest taka, że sprawa wciąż była nierozwiązana, a ja naiwnie wierzyłam w tę dziewczynę. Cały miesiąc wymyślałam sobie sama wymówki dla jej zachowania. Zachowania, które swoją drogą budziły wątpliwości praktycznie od początku. Ale ja chciałam wierzyć, że tylko mi się tak wydaje, a w rzeczywistości to dobry człowiek, któremu po prostu się trochę życie pokomplikowało.
Pewnie do sprawy podeszłabym również inaczej, gdyby nie była blogerką. Ale z racji tego, że prowadzi blog, wiedziałam, że sporo dzieje się w jej życiu, to raz, a dwa z góry zakładałam, że na pewno nie chciałaby oszukać swojej czytelniczki. 
Ona karmiła mnie kłamstwami, a ja je po prostu łykałam, tłumacząc i broniąc jej przed moimi najbliższymi, którzy tych kłamstw nie łykali.
Okazało się jednak, że cała akcja nie odebrania przesyłki była trochę z premedytacją. Minął czternastodniowy termin oczekiwania przesyłki w placówce pocztowej, a ona napisała mi, że chciałam za pobraniem to mam. Bo nikt (w sensie, żadna firma) w pobraniówki się nie bawi. Że co? Że taka kara? Droga Allegrowiczko nie jestem dzieckiem, a Ty nie jesteś moim rodzicem, by mi tu kary wymierzać! 
Zostałam zablokowana na facebook’u, zablokowano również połączenia przychodzące ode mnie, więc mogłam tylko pisać smsy, które niestety nie dochodziły, a jeśli nawet dochodziły to i tak nie otrzymywałam odpowiedzi.
 Niestety życie, jak to życie, lubi komplikować, więc ostatecznie gdy owy termin minął, rzeczywiście dziewczyna wyjść na pocztę nie mogła, z uwagi na chore dziecko. Przykro mi, ale gdzie była przez te czternaście dni.
Akcja na facebooku sprawiła, że zadzwoniła do mnie, poprosiła o dane do przelewu i pieniążki już mam na koncie. Jednak przesyłka nie została odebrana, więc zapewne za chwilę do mnie wróci i ponownie będę musiała ją nadać.
Poprzedni post miał być przestrogą również dla mnie. Bo kiedy uraz do allegro minie, a ja się rozpędzę za mocno, Tatuś Dzidziulki linkiem rzuci pod nogi i zatrzymam się, zastanowię, czy warto…
Zdaję sobie sprawę, że nie ja pierwsza zostałam na allegro oszukana i wiem, że nie ostatnia.
 Zawsze znajdzie się ktoś, kto cudzym kosztem będzie chciał się wzbogacić. 
Robiąc zakupy na allegro trzeba jednak pamiętać o kilku zasadach. 
Ja podczas gorączki zakupów popełniłam dwa podstawowe błędy. Wy nie musicie ich powielać. Uczcie się na moich.
 Przede wszystkim przed kliknięciem Kupuj/Licytyj należy sprawdzić allegrowicza. 
 Ja komentarze sprawdziłam dopiero, gdy zaczęły się komplikacje. A okazało się, że sprzedawca ma nawet negatywny komentarz i to całkiem “świeży”.
Wybierać należy osoby godne zaufania, mające dużo, pozytywnych komentarzy, najlepiej sklepy.
 I niekoniecznie wybierać towar najtańszy. Lepiej zapłacić kilka złotych więcej, a towar zakupić u pewnego sprzedawcy, niż później wydawać pieniądze na zwroty i marnować czas i energię na reklamacje.
Po drugie, nigdy, przenigdy nie należy kupować kota w worku, a więc rzeczy bez realnego foto, jeśli nie jest nowa. Tu również popełniłam błąd. Jeśli jesteśmy zainteresowani zakupem, powinniśmy napisać do sprzedawcy  z prośbą o realne foto. Jeśli sprzedawca nie miałby nic do ukrycia, takie foto by przesłał. Ponadto jeśli opis aukcji budzi jakiekolwiek wątpliwości, należy również dopytać się u sprzedawcy, przed decydującym ‘kliknięciem’.
Z życia wzięte:
Takie tam niby śmieszne, ale mi wówczas do śmiechu nie było…
Dostaję smsa, że mąż dzisiaj ma odebrać wszystkie przesyłki na poczcie. 
Mijają cztery dni, a moja przesyłka wciąż nie odebrana… 
Wiecie jak mi allegrowiczka odpisała: Niestety nie mam 100% władzy nad mężem.
 No to współczuję :p

Leave a Reply

Komentarz do “allegro… zakupowa klapa! ciąg dalszy…