Nie czekając jednak na odpowiedź, ciągnę dalej…
‘A jeśli Dzidziulkę będziemy kochać mocniej? Bo jak to tak, można dwoje kochać tak samo?’ – mówię drżącym głosem,
sama nie wierząc, że mówię to na głos…
sama nie wierząc, że mówię to na głos…
Kilka dni później…
Piątkowy poranek.
Krew, która zazwyczaj jest zwiastunem dobrych wieści, dziś nie powinna się pojawić.
Godzina mocno poranna, więc mózg wciąż we śnie.
‘ojoj… nawet nie czułam, że nadchodzi…’ pomyślałam.
‘jak to okres? przecież jestem w ciąży!’
Sprowadziłam siebie na ziemię, a moje serce zamarło…
Oddycham.
Wyjście było jedno. Doskonale je znałam.
Nie po raz pierwszy, więc świadoma co mnie czeka szłam już niby odważniejsza, choć mimo wszystko przerażona…
30 minut formalności, przejażdżka wózkiem i jestem. Łóżko przy oknie, z widokiem na ruchliwą ulicę.
Wow, się trafiło.
Jak się okazało – naprawdę się trafiło. Bo łóżek brakowało. Oddział zapchany. Pacjentki leżą po 4 w 3 osobowych salach.
Mogłam trafić gorzej. Gdy opuszczałam szpitalne mury, cztery pacjentki czekały kilka godzin na korytarzu, w szlafrokach, z torbami pod nogami, aż się łóżko zwolni…
Strach nie trwał długo, na szczęście. Znajoma twarz doktora, szybkie badanie i diagnoza.
Usłyszałam bicie maleńkiego serduszka. Spokojny głos doktora, mówiący, że maluch ma się dobrze.
‘O macha do nas, widzi Pani?’
Maleńkie rączki szalały na monitorze, wykonując rytmiczne ruchy, rzeczywiście sprawiając wrażenie, jakby dzieciątko do nas machało.
Widziałam je przez mgłę, bo w oczach stanęły łzy.
W tej właśnie chwili uświadomiłam sobie, że kocham to malutkie serduszko.
Kocham równie mocno jak mą Dzidziulkową Rodzinę.
A w moim sercu znajdzie się miejsce na jeszcze więcej miłości.
Oj ale sie musialas nadenerwowac…jak sie ciesze ze wszystko jest wporzadku.A co do kochania to niemartw sie,kazde dziecko kocha sie rownie mocno, chociaz kazdy rodzic ma ze tak powiem swojego faworyta:-) u nas jest tak ze Igor jest mamusiny a Livia tatusia corusia:-) Judyta
już jestem spokojniejsza 🙂
Miałam podobnie… Ale wystarczy usłyszeć bijące serce… I już jest wszystko jasne 🙂
uff 🙂 widać, to hormony 🙂 Już się bałam, że nienormalna jestem 🙂
Mam nadzieję, że do końca ciąży będą już tylko uśmiechnięte i spokojne dni 🙂 Sama pamiętam, jak przy pierwszym USG leciały mi łzy.
Też kiedyś zastanawiałam się jak to będzie, jak przyjdzie czas na kolejnego Fąfla, żeby żadna z pociech nie była pokrzywdzona, odrzucona.
Gratulację ;);*
dziękuję! 🙂