Dzisiaj chciałabym Was zaprosić do przesłodkiego świata, które zwie się – Łasuchowo. To magiczne miejsce, o nazwie, na myśl którą zaczyna się wzmożona produkcja śliny, uwaga! może rozczarować. Bo wchodząc tam nasz brzuch będzie się domagał słodkości, ślina będzie ciekła na klawiaturę, a jeść będziemy mogli jedynie… wzrokiem. Aby uniknąć rozczarowania, wściekłości własnego ciała, przed wejściem proponuję coś przekąsić. A później można w pełni oddać się rozkoszowaniem słodkimi cudami, które Łasuchowo proponuje nie tylko małym dziewczynkom.
Słodka biżuteria Pani Natalii, która powstaje z miłości do łakoci właśnie, rozwiązuje odwieczny problem zjeść ciastko i mieć ciastko. Dzięki Łasuchowym dodatkom jest to absolutnie możliwe.
Spineczki Dzidziulkowe już od jakiegoś czasu użytkujemy. Choć kusiło mnie, by napisać ten post praktycznie od razu, jak ozdoby wpadły w nasze ręce, powstrzymywałam się. Bowiem kiedyś trafiły do nas śliczne spineczki. Robione ręcznie, na pewno również powstawały ze starannością, jednak po krótkim czasie rozpadały się. Dzidziulka jest małą dziewczynką, więc spineczki oprócz tego, że ładne muszą być wytrzymałe. Nie będę przecież krzyczeć, kiedy Dzidziulka ciągnie za spinkę, bo akurat coś jej nie odpowiada i nie chce mieć nic na włosach. Nie będę zabraniać przecież trzymania jej ozdób w rączce i oglądania, bo de fakto to jej własność.
Spinki do włosów wykonane przez Łasuchowo są mega realistyczne. Wyglądają jak tyci ciacha i aż chce się ich spróbować. Dzidziulka również ozdobami była zachwycona. Lubiła nie tylko nosić na główce, ale i bawić się, oglądać. Siadała jak taka mała sroczka z pudełkiem swych skarbów i przepadała na długie minuty. Spineczki zdały Dzidziulkowy test celująco. Oprócz tego, że cieszą oko, powodują ślinotok i burczenie w brzuchu, są naprawdę wytrzymałe.
Polujemy zatem na kolejne cudne słodkości – bransoletki! Dwie, malutka dla córy i duża dla mamy, z ulubionym ciachem albo gofrem. Uwaga – prywata: Tatuś jeśli przeczytałeś to już wiesz co Twoje Laleczki chciałyby dostać na Mikołajki.
Jak Wy to robicie, że Dzidziulka ma zawsze tak ładnie ułożone włosy, spięte jedną spinką, a mimo to nie są na twarzy i nie są poplątane?
Nas ratują wyłącznie kitki, Jedna spinka nie daje rady, a włosy są zaraz na twarzy… 🙁
Dzidziulka piękna 🙂
Dokładnie! U nas to samo. Niby nie tak dużo tych włosków a zawsze, nawet związane i spięte ładują się na buzię. A spięcie ich tak jak Dzidziulce to już w ogóle odpada. Śliczna ta Twoja dziewczynka 🙂
Jakoś od zawsze tak spinamy. Czasem i bez spinki się same już tak układają. Na twarz wtedy lecą w czasie zabaw więc 'walczę' o spinkę, bo o kitkach mogę pomarzyć… latem w największe upały Dzidziulka dała sobie zrobić kucyk, ale lato się skończyło i ochota Dzidziulki na kitki także. Spineczkę oczywiście poprawiam kilka razy w ciągu dnia, ale wariacji dwulatki nie przetrwa chyba żadna fryzura całego dnia 😉
Polka ma dłuższe włosy od Dzidziulki, bo do połowy pleców, ale spinkę bym musiała poprawiać "co pięć sekund" 🙂 Ona ma chyba cienkie za mną i wszystko jej z nich zjeżdża. Zazdroszczę, że tak ładnie Wam się włoski trzymają 🙂 My skazani jesteśmy na warkocze, kitki i opaski 🙂
może to kwestia znalezienia odpowiedniej spinki? ja zazdroszczę tych warkoczy i kitek… może kiedyś się doczekam, bo wariacje na włosach uwielbiam, ale jak na razie szaleć mogę tylko na swoich 🙂
Świetny donucik 🙂
Słoneczko! Dzidziulka jest tak rozkoszna, że nawet gdyby na głowie miała kiczowate spinki/gumki/opaski i tak wyglądałaby uroczo 🙂
Ooo Kochana! Dzięki :*
piękne słodkości! 🙂 a zdjęcia mistrzowskie!
Dziękuję , ależ miło nam 🙂