Times Square czyli ikona Nowego Jorku. Choć miejsce to jest bez przerwy wypełnione turystami (w ciągu roku odwiedza je około 40 mln), nie mogliśmy z naszymi bąbelkami ominąć tego miejsca z dwóch powodów. Pierwszy powód jest banalnie prosty – sklep Disney’a, zaś drugi jeszcze banalniejszy – sklep M&M’s. To przecież dwa obowiązkowe punkty na mapie odwiedzane podczas wyprawy na Times Square. Wbrew pozorom, w sklepie Disney’a spotkać można mnóstwo turystów, którzy już dawno dzieciństwo zostawili za sobą. To, co najbardziej lubię w byciu rodzicem to właśnie ta ‘wymówka’, by móc kupować zabawki. Kiedyś Dzidziulkowy Tata przeganiał mnie z działów dla dzieci, dzisiaj zaś mogę dowolnie grzebać, a co więcej bezkarnie kupować (no powiedzmy). Chyba nie muszę pisać, że zakupy tam okazały się świetną zabawą. Chwilami nawet wydawało mi się, że ja wybierając zabawki bawię się lepiej, niż sama zainteresowana. Miałam ochotę zabrać do domu połowę sklepu. Dla Dzidziulki samo przebywanie w tych miejscach było wystarczającą przygodą. Wymęczona, więc ‘padła’ w spacerówce chwilę po opuszczeniu Times Square.
Zazdroszczę jak cholera. Sama poszalałabym w tych kolorowych słodyczach. Fajnie tam być-chociaż na chwilę żeby oko nacieszyć 😉
🙂
Rany jakbym wpadła do tego sklepu M&M'sów to wyszłabym kilka kilogramów cięższa 😀
spacer po Manhattanie i można jeść prawie do woli 😉
ojej, bajka!
🙂
Te kolory!! Jak w bajce:) magiczna kraina dla każdego, mam wrażenie, że dla dorosłego także:) Góralska Mama ma rację, też wyszłabym duuuużo cięższa:)
zgadza się, dorośli bawią się w tym sklepie równie dobrze!
ooojaaaaa….. ale Wam zazdrościmy!!! 🙂 a jak Antek zobaczył M&Msa strażaka to zaczął krzyczeć "Saam!Mama Sam!' 🙂
Buziaki! 🙂
Raj dla dzieciaków! Julka była wniebowzięta 🙂