Kiedy po studiach podjęliśmy decyzję, by powrócić do rodzinnego miasta, było ciężko. Zawsze wracaliśmy do domu z sentymentem, ale przyjeżdżanie na weekend to co innego, niż życie na co dzień. Przez pięć lat zarzekaliśmy się, że jeśli kiedykolwiek będziemy się przeprowadzać, to tylko do jeszcze większego miasta. Tymczasem życie potoczyło się tak a nie inaczej.
Chociaż mieszkanie w wielkim mieście ma masę minusów, ma również wiele pozytywów, których bardzo, ale to bardzo nam brakowało. Człowiek jednak do wygód szybko się przyzwyczaja. Jak łatwo się domyślić, nie byliśmy szczęśliwi. Myślę, że podświadomie wiedzieliśmy, że ten powrót jest jedynie jakimś etapem w naszym życiu, ale żadne z nas nie potrafiło powiedzieć głośno, że czas na kolejny krok, więc trwaliśmy w marazmie.
Wszystko zmieniło się, gdy na świat przyszła Dzidziulka. Nauczyliśmy się doceniać to, co naprawdę ważne. Zrozumieliśmy, że dom to nie miejsce, to ludzie. To nasza rodzina, którą wspólnie stworzyliśmy. Już wiemy, że możemy być szczęśliwi w każdym miejscu, bo mamy siebie. Doceniliśmy urok małej miejscowości, a czas, który marnowalibyśmy na dojazdy i stanie w korkach wykorzystujemy aktywnie na wspólne spacery, podziwiając przyrodę.
I choć z sentymentem odwiedzamy duże miasta, do naszego, małego zawsze powracamy z ulgą.
Bo, nie ma to jak w domu…
bluzka – takko fashion
spodenki – in extenso
kapelusz – h&m
rajstopy – wola
buty – circo
Masz rację, bo dom to nie miejsce, a ludzie 🙂 Dzidziulka jak zawsze piękna !
🙂
a ja wręcz odwrotnie studiując i w Warszawie i w Białymstoku zarzekałam się, że nigdy nie chcę mieszkać w dużym mieście tylko w moim cudnym Zambrowowie. 🙂
my już się nie zarzekamy… bo los lubi płatać figle 😉
Ja jakoś nie przepadam za dużymi miastami – zdecydowanie wolę mój rodzinny Kalisz 🙂
Bo Łomża ma swój urok 😉