
Kiedy Dzidziulka pojawiła się na świecie w domu czekało na nią chyba z pięć różnych smoków. Zamiaru używania ich jednak nie mieliśmy. Po prostu były, najczęściej sprezentowane przez rodzinę, czekały na czarną godzinę. Rodzinę, która swoją drogą, śmiała się z nas, gdy mówiliśmy, że smoków używać nie będziemy. No chyba, że w ostateczności, tłumaczyliśmy. Ostateczność przyszła, jak się łatwo domyślić. Smoka Dzidziulka nie potrzebowała. Maminy cycuś w zupełności wystarczył. Spała pięknie. Budziła się co trzy godzinki na jedzono. Anioł. Minął tydzień i zawitała Ciocia Fotomia. Przygotowała wszystko, Dzidziulka gotowa. Jakież było nasze zdziwienie, gdy Ciocia Fotomia zapytała: “a macie […]