To były ciężkie dni… Całe szczęście są już za nami.
I niech nie wracają. Bynajmniej nie w tym roku!!!
I niech nie wracają. Bynajmniej nie w tym roku!!!
Po ostatnich atrakcjach, jakie towarzyszyły wychodzeniu (czerech jednocześnie!) górnych zębów, myśleliśmy, że wiemy już wszystko. Znaczy się, byliśmy przekonani, że już gorzej być nie może. A skoro przeżyliśmy, to gotowi jesteśmy na wszystko.
Ale do głowy nam nie przyszło, że poprzednie ‘bolesne ząbkowanie’ to był pikuś w porównaniu do tego, z czym przyjdzie się zmierzyć. A żeby było jeszcze zabawniej, zębów wciąż nie widać, więc choć jest już dobrze, to zapewne cisza przed burzą…
U Dzidziulki nigdy go końca nie wiadomo, czy to na pewno o zęby chodzi. Dziąsła nie wyglądają jakoś inaczej. Nie są ani rozpulchnione, ani czerwone… Podpowiedzią jest jednak fakt, iż ząbków Dzidziulka pokazać nie chce. Nie otwiera buzi, kiedy się ją o to poprosi, a wręcz zaciska mocniej usteczka. Produkcja śliny natomiast wzrasta do tego stopnia, że Dzidziulka nie jest w stanie nadążyć jej połykać, w związku z tym trzeba być czujnym, bo w domu można wejść w kałużę. Paluchy lądują w buzi milion razy dziennie, a czasem nawet cała rączka.
Rytm dnia Dzidziulki zaczyna się zmieniać. Ustalone wcześniej pory drzemki, długość. Ostatnio na przykład zamiast spać dwóch godzin przez dwa tygodnie spała po cztery godziny.
Oczywiście to są pierwsze sygnały…
Człowiek za każdym razem myśli, że następnym razem kiedy te pierwsze sygnały się pojawią, będzie już wiedział. Ale kiedy przychodzi owy następny raz zastanawia się, gdyba… Bo bardzo szybko te mroczne dni zapomina, po prostu… Jakby uśmiech Dzidziulki miał magiczną moc. Jak gąbka wyciera to, co nie potrzebne. Zaciera złe wspomnienia, nieprzespane noce….
Tym razem pobiliśmy nasz rekord. Nie spaliśmy wcale dwie noce pod rząd, a więc przez ostatnie dni chodziliśmy jak zombie. Dzidziulka z podkrążonymi, czerwonymi oczkami, snuła się po domu, co raz o coś uderzając, potykając się o swoje własne nóżki.
Zasypiała, a po paru minutach budziła się z płaczem. Pomagały Mamine ręce, więc siedziałam z Dzidziulką godzinę, dwie, aby choć trochę odespała nieprzespaną noc.
My zaś musieliśmy ratować się kawą…
Człowiek za każdym razem myśli, że następnym razem kiedy te pierwsze sygnały się pojawią, będzie już wiedział. Ale kiedy przychodzi owy następny raz zastanawia się, gdyba… Bo bardzo szybko te mroczne dni zapomina, po prostu… Jakby uśmiech Dzidziulki miał magiczną moc. Jak gąbka wyciera to, co nie potrzebne. Zaciera złe wspomnienia, nieprzespane noce….
Tym razem pobiliśmy nasz rekord. Nie spaliśmy wcale dwie noce pod rząd, a więc przez ostatnie dni chodziliśmy jak zombie. Dzidziulka z podkrążonymi, czerwonymi oczkami, snuła się po domu, co raz o coś uderzając, potykając się o swoje własne nóżki.
Zasypiała, a po paru minutach budziła się z płaczem. Pomagały Mamine ręce, więc siedziałam z Dzidziulką godzinę, dwie, aby choć trochę odespała nieprzespaną noc.
My zaś musieliśmy ratować się kawą…
kurtka – F&F
czapka, rękawice – h&m
getry – little rose & brothers
komin – white knight
buty – zara baby
Trafiłam do Ciebie przypadkiem.
Zajrzałam do Buuby (dawno tam nie zaglądałam) i zerknęłam w komentarzem pod polecanymi prze mamę Bubkową blogami. Tak znalazłam się tutaj…
Masz piękne zdjęcia, lekko się czyta Twoje posty i czuję, że jesteś sympatyczną osobą, dlatego zostaję tu na dłużej. Pozwól, że się tutaj rozgoszczę 😉
Witam się i ciepło pozdrawiam,
Asia
O jaaa! Dziękuję! Ależ mi się cieplutko na serduchu zrobiło! Witamy w naszych skromnych progach 🙂 🙂 🙂
Nie ma za co, widać, że naprawdę przykładasz się do prowadzenia bloga. Jest ślicznie, a przy ładnych zdjęciach tak pięknej córci to wygląda tu jak milion dolarów 😉
Ciężkie dni 🙁
U nas z kolei jak wychodzą ząbki to humorku brak i apetytu i przez ostatnie dwa dni tak było- prawie nic nie jadła, a widać, że była głodna ale jak tylko coś znajdowało się w buzi to było "ał" i od razu wypluwała….
Niech już te ząbki wyjdą, bo szkoda tych naszych dziewczynek (o rodzicach nie wspomnę…)