Archiwum miesiąca: luty 2014


9
Tłusty czwartek.  Dzień, w którym można pójść do sklepu, kupić dziesięć i więcej pączków i nikogo to nie zdziwi.  Dzień, w którym można zjeść pięć pączków jeden po drugim i nikt nie spojrzy, jak na szaleńca.  Dzień, w którym nie liczymy kalorii, bowiem dozwolone, a wręcz wskazane jest objadać się. Kto nie zje ani jednego pączka w tłusty czwartek, temu nie będzie się w dalszym życiu wiodło, mówią przesądy. Tłusty czwartek to dzień, chyba jedyny w roku, kiedy do głowy mi przychodzi szalony pomysł – pieczenia pączków. Pączki jednak są czasochłonne, więc dzisiaj mam dla Was świetną alternatywę.  Serowe rogaliki!  […]

serowe oponki i mini pączusie


12
Nie wierzymy w zabobony, które mówią, że nie wolno ścinać włosów dziecku do ukończenia pierwszego roku życia. Nie obetniemy dziecku rozumu czy nie odbierzemy lekkiej mowy. To tylko stare mity i nikt nie potrafi wytłumaczyć, skąd się wzięły. Nasza Dzidziulka jednak nie miała bujnej czupryny, więc do ukończenia pierwszego roku, nie było problemu. Potem zaś wystarczyło podciąć wystające, nierówne kosmki grzywki, by nie wchodziły do oczu. Przez ostatnie trzy miesiące natomiast włosy Dzidziulce mocno podrosły. Pojawił się więc dylemat, czy udać się do fryzjera. Wybieramy się i wybieramy, ale jakoś wybrać się nie możemy. Już dwa razy jechałyśmy samochodem, raz […]

ścinanie włosów u dziecka



6
Pamiętacie, jak pisałam Wam o naszym wyprawach do banku? Jak to z Dzidziulką stoimy po godzinę, półtorej, w kolejkach i stajemy się bankowymi umilaczami osób towarzyszących nam w tej kolejce?  Jeśli nie, to KLIK Ostatnio zdarzyło się coś niewiarygodnego! Tyle miesięcy, mogłabym rzec śmiało nawet tyle lat i nie sądziłam, że takie rzeczy mogą się dziać! Jednak dzieją się, a mi ostatnio przyszło tego miłego czynu doświadczyć… Z uwagi na mój błogosławiony stan i nudności, które nasilają się z każdą godziną, wybrałyśmy się z Dzidziulką do banku wcześniej niż zwykle. Byłyśmy jeszcze przed otwarciem placówki, licząc mocno, że nikt na […]

dobro w ludziach jest.


12
“Ciąża to nie choroba”. Ile razy słyszałyście to zdanie? Ile razy je wypowiedziałyście? Ja powtarzałam je miliony razy przez całe swoje życie. Być może dlatego życie postanowiło mnie kopnąć mocno, bym dłużej tak nie mówiła 😉 Stan błogosławiony w moim przypadku bardzo długo nie miał z błogosławieństwem wspólnego nic a nic. Gdy tylko upragniony test pokazał drugą bladą kreskę bałam się cieszyć.  Po wcześniejszych  doświadczeniach wiedziałam, że może być za wcześnie na radość. Nawet tydzień nie minął, gdy wylądowałam na pogotowiu. Zostałam uziemiona w szpitalnym łóżku, przerażona, nie wiedząc co będzie dalej… Szpitalne łóżko na szczęście udało mi się opuścić. […]

stan (nie)błogosławiony…



8
Śnieg na szczęście już odchodzi, ale zanim będziemy wypatrywać wiosny musi pojawić się dzisiejszy post,  zalegający na dysku już od jakiegoś czasu.   To pierwsza zima Dzidziulki, kiedy może w pełni cieszyć się jej urokami. Kiedy to całe ubieranie na cebulę, trwające długie minuty ma sens… I choć cieszymy się, że śnieg już znika, miło patrzeć na te białe zdjęcia i wspominać naszą pierwszą wyprawę na sanki. Poszukiwanie sanek idealnych rozpoczęliśmy w listopadzie. Niestety wyboru dużego nie było. Śniegu zresztą również.  Zwlekałam więc z kliknięciem kup teraz, licząc że jeszcze pojawi się coś godnego uwagi w przystępnej cenie. A śniegu dalej […]

sanki


3
Zima za naszym oknem szaleje w najlepsze.  Jako, że jestem uziemiona, nie możemy się w pełni cieszyć białym szaleństwem.  Ostatni nasz spacer skończył się pobytem w szpitalu. Szalejemy więc z Dzidziulką w domu. Zima w domu nie jest zbyt fajna. Szybko wpadłam w rutynę.  Codziennie na pupę dres. Sobie i Dzidziulce. Aż wzięłam się za łaszkowe porządki. W moje ręce wpadły… sukienki. Zapomniałam o sukienkach, bo ostatnio ciągle ten dres. Wygodny i ciepły, a przecież zima za oknem. Dzisiaj wyciągnęłam więc sukienkę. Dla Dzidziulki, bo ja wciąż w dresie :p Jak się Dzidziulka ucieszyła!  Nie musiałam chodzić za nią trzydzieści […]

winter dress



16
Pisałam jakiś czas temu, że grudzień, oprócz masy wirusów, przyniósł wiele dobrego, że spełniły się nasze marzenia… Grudniowy piątek trzynastego na zawsze zostanie w naszych serduchach. Rozpoczął się bowiem nowy etap w życiu dzidziulkowej rodziny. Dużo się zmieni, ale jesteśmy gotowi. Bo jesteśmy, prawda Dzidziulkowy Tato? Zmieni się nasze dzidziulkowo… Wy jesteście gotowi na zmiany? 😉 Dziś wyjątkowy dzień! Do tej pory wiedziała tylko najbliższa rodzina, dzisiaj dzielimy się naszym szczęściem z Wami. Dziś właśnie rozpoczynamy 13 tydzień… Tak, my… Bo Mama Dzidziulki od 12 tygodni w swoim ciele nosi maleńkie serduszko. Słowa my może więc nadużywać przez najbliższe miesiące […]

new… life!