Słowa doktora, po wizycie potwierdzającej ciążę brzmiały: i proszę zapomnieć o wszystkim, co działo się w pierwszej ciąży, bo Mamy, które mają choć jedną ciążę za sobą myślą, że są takie doświadczone, a każda ciąża jest inna… i teraz wszystko może być zupełnie inaczej.
Tak naprawdę to po cichu troszkę liczyłam na to, by była inna, z nadzieją, by ominąć wszystkie ‘nieprzyjemności’ (KLIK), z którymi przyszło się zmierzyć za pierwszym razem.
Rozwiązanie zbliża się wielkimi krokami i coraz częściej pytana jestem o poród, a ja do tej pory starałam się o tym po prostu nie myśleć. Teraz jednak słowa doktora brzmią wyjątkowo znajomo. Bo choć Dzidziulka przyszła na świat siłami natury, czuję się zupełnie zielona w tym temacie. Czułam się świetnie do samego końca, nie miałam żadnych oznak zbliżającego się porodu. Dopiero tydzień po terminie, po kilku kroplówkach oksytocyny, Dzidziulkę udało się namówić na wielkie wyjście. Jako że skurcze były wywoływane, nie miałam wątpliwości, że to jest to…
Choć będzie to mój drugi poród w głowie pojawiają się pytania i wątpliwości, z którymi boryka się niejedna kobieta, która po raz pierwszy zostanie mamą. Wczorajszy poranek tylko potwierdził moje obawy.
Godzina nieprzyzwoicie ranna. Dziwny ból nie daje spać. Próbuję zmienić pozycję, jednak nic nie pomaga. W pewnym momencie ból staje się na tyle silny, że nie mogę wykonać już żadnego ruchu. Klękam i kołyszę się, myśląc że być może aktywny Dzidziuś powoduje, że mój brzuch robi się tak twardy. Ból był na tyle dziwny, że przez myśl przemknęło nawet, że to z głodu 😉
Wreszcie wstaję, by nie budzić śpiącego Taty Dzidziulki…
Najpierw wpadłam w panikę. Miałam ochotę krzyczeć i ryczeć. A brzuch twardy jak skała bolał i bolał co chwilkę dosłownie. Oczy zachodziły łzami, nie mogłam myśleć, chciałam tylko, by ten ból już zniknął.
Przemyłam twarz zimną wodą (właściwie lodowatą, bo tylko taką mamy w kranie w tym tygodniu). Oprzytomniałam, zaczęłam myśleć. A przede wszystkim oddychać. Oddychać tak, jak przy skurczach, jak uczono na zajęciach w szkole rodzenia. A potem wzięłam do ręki zegarek. Okazało się, że skurcze pojawiają się co półtorej minuty. Włączyłam wiatrak, bo wówczas ból jakby łatwiejszy do zniesienia i oddychałam. A w krótkich przerwach próbowałam chodzić po pokoju. Minęło czterdzieści pięć minut. Wreszcie doszłam do wniosku, że to może być to. Do szpitala trzeba jechać, gdy skurcze są regularne, co trzy minuty. A co, jeśli skurcze są co półtorej minuty? To już pędzić na izbę przyjęć? A jak przejdą np. za godzinę?
Prysznic nie wchodził w grę, jako że w kranie tylko lodowata woda.
Zrobienie listy i zakupów dało mi na tyle poczucie bezpieczeństwa, że torby do szpitala wciąż nie spakowałam. Odpalam więc asusa, klikam post…
Godzina 6:17. Wyciągam deskę, zalewam wodą żelazko… biorę się za prasowanie koszul, szlafroka, wciąż pamiętając o oddychaniu, by nie wydawać z siebie dziwnych dźwięków i nie straszyć Dzidziulki, która właśnie wstała. Mija dwadzieścia minut, a przerwy między skurczami wydają się jakby dłuższe. Ból jakby bardziej znośny… A potem kończę prasowanie, akcja odwołana. Już nic nie boli, choć brzuch co jakiś czas jeszcze twardnieje.
Wygląda na to, że Dzidziuś chciał po prostu Mamę nieco nastraszyć, by wreszcie spakowała torby. No to spakowałam! A teraz jestem jeszcze bardziej niegotowa…
koszulka – f&f/ spódnica – jumping beans / buty – cherokee/ kapelusz – h&m
Ale się rozemocjonowałam ! Ja mam termin za 15 tygodniu, córkę obecnie prawie 4 letnią urodziłam przez cc a teraz mogę rodzić naturalnie. Kompletnie nie wiem czego się spodziewać…nie wiem jaki to ból, bo cc było ze wskazania z powodu mojej kolki nerkowej, która w tej ciąży mi nie dokucza uffff…No cóż pozostaje mi czekać 🙂
Oczekuj nieoczekiwanego! chyba chciałabym mieć jeszcze 15 tygodni, a nie 2… 😉
U mnie kolka nerkowa nie była przeciwwskazaniem do porodu naturalnego, zarówno za pierwszym razem jak i za drugim. Moje porody trwają od pierwszego skurczu do pojawienia się maluszka niecałe dwie godziny, także ze sporym napięciem czytałam ten tekst 🙂 Nie spodziewałam się że to się może zatrzymać 🙂
Asiu podobno mniej więcej 2 tygodnie przed porodem pojawiają się tak zwane skurcze zapowiadajace przyjście maluszka… Bynajmniej u mnie to się sprawdziło w pierwszej ciąży 🙂
Niby wiem, niby ok. Już od jakiegoś czasu, wieczorami brzuszek sobie 'ćwiczy', jednak nie są to bóle, które jakoś tam przeszkadzają. Te dwie godziny, które zafundował mi ostatnio Dzidziuś były jeszcze bardziej przerażające, kiedy minęły i uświadomiłam sobie, że najbliższe dwa tygodnie mogą tak właśnie wyglądać…
Ja miałam tak silne przepowiadające, że byłam już na porodówce. Bolało nieziemsko (wcale nie mniej niż przy późniejszym porodzie), ale niby na ktg nie były to skurcze do rodzenia. Po kilku godzinach "pierwszego porodu" przenieśli mnie na patologię, z której się wypisałam. Skurcze miałam przez następne 3 dni, 3ciego dnia miałam już zwyczajnie dość, byłam wycieńczona, więc pojechaliśmy znowu na porodówkę (mieliśmy się znowu pokazać jak skurcze się zmienią) i okazało się, że to TEN dzień, chociaż jeszcze kilka godzin to trwało 🙂 Było to 2 tyg przed terminem 🙂 Także trzymam kciuki 🙂
to już?! Pamiętam jak nam oznajmiłaś, że jesteś w ciąży, a tu już poród za pasem! Trzymam kciuki żeby odbył się bez zakłóceń, spokojnie, w miarę bezboleśnie i inaczej niż ten pierwszy! Aaa i przypominam się tak dyskretnie o podpowiedzi w sprawie ustawień aparatu (mam Sony A58) 🙂 Powodzenia! 🙂
Ale napięcie wprowadziłaś, czytałam z zapartym tchem 🙂
Stety czy niestety skurczy przepowiadających nie miałam wcale. Wyobraźnia podpowiada mi jednak, że gdyby spotkała mnie taka sytuacja to chyba nieźle przestraszona bym była xD
Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze! :*