Czytając blogi, pewnie w jakimś stopniu i ten nasz, odnieść można wrażenie, że to całe macierzyństwo jest takie piękne. Choć uśmiech dziecka jest rzeczywiście najpiękniejszym widokiem dla każdego rodzica, a wszelkie trudy, o których zaraz przeczytacie, przestają mieć wówczas jakiekolwiek znaczenie, lekko nie jest. Jeśli z jakiegoś powodu zapomniałam o tym, Dzidziuś postanowił mi przypomnieć…
Kiedy po raz pierwszy zostałam Mamą w głowie miałam wizję maleńkiej Dzidziulki, która spała praktycznie całą dobę, budząc się na zmiany pieluszki i karmienia. No i może od czasu do czasu, by uśmiechnąć się do swych stwórców, wpatrzonych w swe piękne dziecię, niczym ósmy cud świata. Na głowie mieliśmy przeprowadzkę, a ja byłam przekonana, że z noworodkiem to nie będzie problem, gdyż ósmy cud świata, taki uh i ah będzie przecież większość doby przesypiał. Rzeczywistość jednak okazała się daleka od mojej idealistycznej wizji. Choć zaznaczyć muszę, iż okres ten wspominam bardzo pozytywnie, a wszystkie nieidealne momenty szybko wykasowałam z pamięci, po prostu. Teraz natomiast, kiedy w naszym domu ponownie zagościł noworodek, przeżywamy deja vu…
Chciałabym nieco uświadomić przyszłe Mamy, które jeszcze nie wiedzą, co je czeka, a także ściągnąć nieco na ziemię przyszłe Mamy, które myślą, że wiedzą, co je czeka. Po pierwsze, maleństwo, choć opuściło już brzuszek, wcale nie musi być gotowe, by rozpocząć samodzielną egzystencję. Wciąż potrzebuje ogromu ciepła, które miało będąc w brzuchu, a także dźwięku bicia serca swej Mamy, które towarzyszyło mu przecież przez całe dziewięć miesięcy. I chociaż dla nas to jest tylko dziewięć miesięcy, dla noworodka to całe życie. Kiedy więc okazuje się, że po przyjściu na świat nie jest tak ciepło i nie ma dźwięku bicia serca, który kołysał do snu, towarzyszył przy jedzeniu i zabawie, noworodek przestaje się czuć bezpiecznie. Swój brak poczucia bezpieczeństwa okazuje oczywiście w jedyny znany mu sposób komunikacji – płacząc.
Chciałabym nieco uświadomić przyszłe Mamy, które jeszcze nie wiedzą, co je czeka, a także ściągnąć nieco na ziemię przyszłe Mamy, które myślą, że wiedzą, co je czeka. Po pierwsze, maleństwo, choć opuściło już brzuszek, wcale nie musi być gotowe, by rozpocząć samodzielną egzystencję. Wciąż potrzebuje ogromu ciepła, które miało będąc w brzuchu, a także dźwięku bicia serca swej Mamy, które towarzyszyło mu przecież przez całe dziewięć miesięcy. I chociaż dla nas to jest tylko dziewięć miesięcy, dla noworodka to całe życie. Kiedy więc okazuje się, że po przyjściu na świat nie jest tak ciepło i nie ma dźwięku bicia serca, który kołysał do snu, towarzyszył przy jedzeniu i zabawie, noworodek przestaje się czuć bezpiecznie. Swój brak poczucia bezpieczeństwa okazuje oczywiście w jedyny znany mu sposób komunikacji – płacząc.
Po drugie, kiedy maleństwo przychodzi na świat, budzi się w nim odruch ssania. Czasem owy odruch jest tak silny, że noworodek najchętniej nie opuszczałby maminej piersi. Jeśli ten problem rozwiążemy smokiem – super. Nie każde maleństwo jednak da się nabrać na “gumową podróbkę”.
Efekt? Noworodek, który w mojej idealistycznej wizji powinien większość doby słodko przesypiać, uczepiony cyca, praktycznie nie opuszcza maminych rąk, bo tylko w ten sposób czuje się bezpiecznie. Zderzenie z taką rzeczywistością może być frustrujące dla mamy, która praktycznie nie ma czasu na nic, jeśli nie potrafi wykonywać wszelkich czynności jedną ręką, drugą trzymając noworodka…
To dwa podstawowe ‘problemy’, z którymi przychodzi się zmierzyć świeżo upieczonym rodzicom, ale jak się później okazuje stanowiące jedynie wierzchołek góry lodowej. Nocne wstawanie również nie ułatwia sprawy, często noc zlewa się z dniem, a Mama popada w rutynę, gdyż w kółko powtarza dwie czynności (zmienianie pieluch i przystawianie do piersi), które wreszcie stają się jej celem dnia.
Oczywiście macierzyństwo to taka never ending story… Czekamy, aż dziecko skończy pierwszy miesiąc – podobno najgorszy, bo później już jest z górki, ale wtedy pojawiają się kolki. Kiedy uporamy się z dolegliwościami brzuszkowymi, zaczyna się ząbkowanie… i tak dalej, rozumiecie?
Jak w takim razie sobie z tym wszystkim poradzić?
Tajemną receptą na szczęśliwe macierzyństwo jest dobra organizacja. Dlatego też, zanim na świat przyjdzie maluch, warto zastanowić się jak byśmy chcieli, by wyglądało nasze życie. Oczywiście będąc rodzicem, a zwłaszcza zostając rodzicem po raz pierwszy należy oczekiwać nieoczekiwanego. Choć początkowo i tak cały świat stanie na głowie, bo zawsze pojawienie się dziecka wywraca życie do góry nogami, mając jednak gdzieś z tyłu głowy plan, możemy powoli wprowadzać go w życie. Oczywiście z noworodkiem ciężko jest coś zaplanować, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a jeśli mówił – kłamał. Bez dobrej organizacji noworodek bardzo szybko staje się głównym dowodzącym, podporządkowując sobie rodziców. Jeśli Wam to nie przeszkadza – ok, jednak pamiętać należy również, że jeśli jako rodzice nie pokażecie dziecku, jak ma wyglądać wasza doba, ono przejmie stery i przez wiele długich miesięcy czy nawet lat będziecie tylko podporządkowanymi sługami Waszego malucha. A chyba nie o to chodzi?
Oczywiście macierzyństwo to taka never ending story… Czekamy, aż dziecko skończy pierwszy miesiąc – podobno najgorszy, bo później już jest z górki, ale wtedy pojawiają się kolki. Kiedy uporamy się z dolegliwościami brzuszkowymi, zaczyna się ząbkowanie… i tak dalej, rozumiecie?
Jak w takim razie sobie z tym wszystkim poradzić?
Tajemną receptą na szczęśliwe macierzyństwo jest dobra organizacja. Dlatego też, zanim na świat przyjdzie maluch, warto zastanowić się jak byśmy chcieli, by wyglądało nasze życie. Oczywiście będąc rodzicem, a zwłaszcza zostając rodzicem po raz pierwszy należy oczekiwać nieoczekiwanego. Choć początkowo i tak cały świat stanie na głowie, bo zawsze pojawienie się dziecka wywraca życie do góry nogami, mając jednak gdzieś z tyłu głowy plan, możemy powoli wprowadzać go w życie. Oczywiście z noworodkiem ciężko jest coś zaplanować, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a jeśli mówił – kłamał. Bez dobrej organizacji noworodek bardzo szybko staje się głównym dowodzącym, podporządkowując sobie rodziców. Jeśli Wam to nie przeszkadza – ok, jednak pamiętać należy również, że jeśli jako rodzice nie pokażecie dziecku, jak ma wyglądać wasza doba, ono przejmie stery i przez wiele długich miesięcy czy nawet lat będziecie tylko podporządkowanymi sługami Waszego malucha. A chyba nie o to chodzi?
bluzka – next/ spodenki – in extenso/ kurtka – children’s place/ rajstopy – wola/ buty – circo / spinka – h&m
Ale Ty jesteś piękna. Wybacz, że tak z grubej rury o zdjęciach najpierw, ale nie mogę się napatrzeć. Ty i Dzidziulka jesteście cudami natury 🙂
Wracając do treści…muszę przyznać Ci rację. Jeśli z początku nie damy znać dziecku, jak ma wyglądać nasz dzień, dziecko bardzo szybko samo zechce Nam pokazać. A później ciężko to odkręcić. Sama, nieświadoma, w kilka spraw (które obecnie mnie męczą) się wplątałam…