Wiecie co jest fajnego w kiepskich dniach? To, że w końcu miną! Życie nie może składać się tylko z tych pięknych, byłoby przesłodzone i bolał by brzuch. Dzięki gorszym chwilom, doceniamy te lepsze. A im trudniejsze rzeczy do przeskoczenia stają nam na drodze, tym większa satysfakcja, że się udało. Dzisiejszy środowy poranek jest wyjątkowy. Mimo, że nie ma w nim absolutnie nic ‘wyjątkowego’. Za oknem szaro i buro. Korony drzew szaleją na wietrze, więc wygląda na to, że i za ciepło nie jest. Zajadamy z Dzidziulką śniadanie jeszcze w piżamach, choć dochodzi dziewiąta. Jedną ręką gryzę kanapkę, popijam herbatę, kontroluję Dzidziulkę, co raz dokarmiając, kiedy oświadcza, że właśnie się najadła, a robi tak z dziesięć razy podczas posiłku, a drugą ręką przytulam Dzidziusia, który zaczyna odpływać, zajadając cycusia. I właśnie owa wyjątkowość tego rozpoczynającego się dnia polega na tym, że z wyjątkowością wspólnego nie ma nic. A ostatnio brakowało nieco tej codzienności. Takiej normalnej, zwykłej, kiedy naszym jedynym planem dnia jest po prostu dobrze się bawić… Bez pośpiechu i bez stresu. Bez miliona spraw do załatwienia.
kurtka – zara/ getry – reserved/ ocieplacze – little rose & brothers/ trampki – in extenso/ czapa, szalik – no name
Ważne jest w tym wszystkim by się choć na chwilę zatrzymać. Nic nie wydać być w domu ale być swiadomie i cieszyć się chwilą
🙂 cieszyć się rodziną 🙂
Jak zwykle piękne zdjęcia 🙂
dokładnie! podpisuję się dwiema rękami… bez tych 'przystanków' chyba bym zwariowała! i dziękuję za komplement 🙂
Świetny post – dobrze napisałaś i do tego tak cudne fotki , rewelacja !!!
dziękuję pięknie!
Bo każdy dzień jest wyjątkowy w takim towarzystwie 🙂 Cudne getry ma Dzidziulka!
Ja u Ciebie, a Ty u mnie! Już do sprzedania, bo to 9-12mcy, ale rozstać się ciężko 😉