Przedłużający się pobyt w szpitalu, stres o zdrowie synka, tęsknota za córką i mężem, a do tego wszystkiego szpitalne, słabe odżywianie, skończyły się przeziębieniem. Jako matka karmiąca, skazana na domowe sposoby leczenia, nie potrafiłam się wykurować. Niby tylko katar i niby tylko od czasu do czasu dające o sobie znać bolące gardło. Z pozoru nie utrudniające codziennego życia. Witaminy raz wzięłam, dwa razy zapomniałam i tak w kółko. W codziennej gonitwie, natłoku spraw, banalne przeziębienie szybko zlekceważyłam, stawiając potrzeby mojej rodziny na pierwszym miejscu. Ciągły brak snu, aktywnie spędzane dnie oczywiście nie sprzyjały poprawie mojego stanu zdrowia. Po trzech miesiącach nastąpiło apogeum. Ból gardła, którego chyba jeszcze nie znałam. Cieknący nos to taka moja ‘wieczna udręka’, więc nie robi specjalnego wrażenia, wszak pociągająca jestem calutki rok. Kiedy jednak pojawił się kaszel, przeprosiłam całą babciną apteczkę. Atak kaszlu potrafił się utrzymywać godzinę, dwie, a nawet trzy. Przerwy na oddech nie było. Wdzięczny jest tylko mój brzuch, który przypomniał sobie każdy, najmniejszy nawet mięsień. Jako, że żadne zwolnienia matce nie przysługują, nawet w chorobie, domownicy zajmowali pierwsze miejsce. Do czasu. Uświadomiłam bowiem sobie, że przecież, chcąc dbać o nich, muszę najpierw zadbać o siebie. Zadbać o swoje zdrowie, bo jestem potrzebna. Niestety z doświadczenia wiem, ileż krzywdy zrobić może niedoleczona grypa. Nieodwracalnej krzywdy. Pędzimy przez życie, nie zastanawiając się nawet, czy ten pęd wart jest naszego zdrowia, które tak łatwo stracić. Najgorszy scenariusz oglądałam zajmując miejsce w pierwszym rzędzie, a teraz zupełnie nieświadomie popełniam te same błędy. Nie chcę za nic w świecie fundować moim dzieciom takich przeżyć, więc przerywam błędne koło. Bo to ja jestem najważniejsza. Od dzisiaj nie tylko dla mojej rodziny, ale i dla samej siebie…
Przypominamy, że trwa KONKURS!
Szczegóły znajdziecie TUTAJ!
Czekamy na Wasze zgłoszenia!
Ojej, jak mi przykro, że jestes chora!!!! A pisze to z perspektywy osoby, która równiez nie daje sobie rady ze zdrowiem…. Karmię piersią i kolejny raz borykam sie z gardłem, katarem i kaszlem…. Okropnym kaszlem….. Tym razem doszła jeszcze kompletna afonia, co jest okropne, bo nawet nie potrafię wytłumaczyc córeczce co się dzieje….. Do tej pory leczyłam się domowymi sposobami (nic nie dawały), potem wziewami no a teraz niestety dostałam antybiotyk…. Podobno można karmić, pytałam nawet w poradni laktacyjnej (3 tabletki)…. No ale tyle rzeczy niezrobionych przed świętami…. Córeczka kolejny dzień bez spaceru…. Nie masz pojęcia, jak ja Cię rozumiem… Już kiedys czytałam Twój post przed świętami, kiedy pisałaś, że jesteś chora…. Tez byłam wtedy chora!!!!! Chyba mamy podobnie :-)))) Trzymaj się mocno, dbaj o siebie (!!!!), a jak znajdziesz jakies cudowne lekarstwo to daj znać, kolejnej chorej matce…… Pozdrawiam – Monika
Łączę się w bólu 😉 Jak tylko odkryję to lekarstwo, od razu się podzielę! Zdrówka!!! Dużo zdrówka!!! :*
cd. No i musze jeszcze KOLEJNY raz dopisać, że robisz cudowne, cudowne wprost zdjęcia!!!! Monika
coraz bardziej uwielbiam takie komentarze! :***** big kisss
Czuję, że "działamy" podobnie. Tak samo, stawiam siebie na końcu. Wciąż próbuję siebie przekonać, że pora zadbać o swoje zdrowie, ale jeszcze mi nie wychodzi…przy moich problemach z tarczycą ruch jest dla mnie konieczny, ale odkąd jest Miśka zawsze brakuje mi czasu na bieganie, które przed ciążą uwielbiałam. Myślę, że pomalutku dojrzewam do tego momentu, kiedy zacznę gospodarować i dla siebie czas 🙂
Życzę Ci mnóstwo determinacji w dążeniu do wyznaczonego celu :*
To chyba taka już cecha Matki. Każdego członka rodziny stawia wyżej niż siebie, zapominając że ona też jest ważna i musi stanąć na pierwszym miejscu chociaż od czasu do czasu. Dziękuję :*****
Tak się w ten temat wkręciłam, że zapomniałam Ci życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. Miśkę nadal 'podkarmiam' piersią, zawsze pomaga mi napar z lipy z cytryną i miodem lipowym oraz wieczorne pół szkl. ciepłego mleka z łyżką miodu i kilkoma ząbkami czosnku, w nocy wypoci i rankiem czuję się znacznie lepiej 🙂
Dzidzulka jest jak zawsze śliczna, w tej dużej czapie wygląda na młodszą, urocza 🙂
Trochę mnie u Was nie było, ale przy laptopie zasiadałam głównie w trakcie drzemki Emilki, a obecnie córa z drzemki rezygnuje i kompletnie brak mi organizacji, by wygospodarować więcej czasu…och, gdyby tak doba była z gumy, często bym ją naciągała 😉 Myślę jednak, że pomalutku wpisy nadrobię 🙂
Dziękuję, już jest znacznie lepiej! Ciepłe mleko jest na mojej liście babcinej apteczki 😉 naparu nie znałam, może czas skorzystać… A co do drzemki – doskonale rozumiem. Ostatnio Dzidziulka potrafi sobie darować i trudno się wówczas funkcjonuje. Też bym naciągała i to jak! Pozdrawiam!
Znam ten ból. Też karmiąca matka która przeziębiona i syn też więc dbam o syna, nie o siebie. Jedynie popijam syrop z cebuli.
Oby szybko pomógł! 🙂