“Jaka Ona podobna do Pani!”, “Oj, chyba córeczka to do Tatusia podobna”, “Ona z Tatusiem są jak dwie krople wody”, “A do kogo Ona podobna?” – No na pewno nie do Krysi spod piątki! Chce się czasem krzyknąć…
Jesteśmy rodzicami. Oboje daliśmy naszym dzieciom… życie. Otrzymali nasze geny, oby tylko te najlepsze. I styka. Nie muszą być naszą kopią. Nie muszą być do nas podobni. Niech będą sobą, po prostu. Niech mają swoje zdanie, nawet jeśli będzie różniło się od naszych poglądów. Niech mają swoje pasje. Swoje własne spojrzenie na świat.
Ludzie inaczej chyba nie potrafią. Muszą swoje trzy grosze dodać, nie zastanawiając się nawet co o tym myślisz oraz czy masz ochotę rad, nie wartych złamanego grosza, słuchać. Teksty dotyczące podobieństw do rodziców czy innych członków rodziny zaczynają wychodzić bokiem średnio po sześciu tygodniach od pojawienia się bobaska w rodzinie, niestety teksty te nie nudzą się znajomym przez lata. Zupełnie jakby dla nich ważne było tylko to, do kogo dziecko jest podobne. Jakby owy wygląd decydować miał o ich dalszym życiu. Zaś z biegiem czasu, kiedy dziecko zdobywa coraz to nowe doświadczenia, kiedy rozwija się, kształtuje swój charakter, na rodzinnych spotkaniach dalsze i bliższe ciocie doszukują się cech rodziców, bawiąc się w słowne przeciąganie liny.
Ludzie są na tyle dziwni, że potrafią doszukać się podobieństw tam, gdzie ich nie ma. Przynajmniej w teorii, bo choć dziecko adoptowane nie dziedziczy genów swoich przybranych rodziców, może przejawiać jakieś podobieństwa w gestach, mimice, zachowaniach. Ci rodzice natomiast, początkowo reagując zakłopotaniem, z czasem przestają po prostu komentować uwagi na ten temat, tylko się uśmiechając.
Bardzo nie lubię takiego określania dzieci. O ile jeszcze podobieństwa w wyglądzie da się przełknąć, przypisywanie dzieciom przywar rodziców, jest przekroczeniem dobrych manier. Dzieci owszem chcąc nie chcąc dziedziczą po nas wiele, ale jednocześnie są czystą kartką. Chociaż to my, rodzice mamy wielki wpływ na to, jak kształtuje się ich charakter. Bardzo łatwo możemy pomóc im z wad, odziedziczonych np. po tacie, wypracować zalety. Jednak pamiętać należy, że już w momencie złapania pierwszego oddechu stają się indywidualnym bytem. Człowiekiem o indywidualnych cechach zarówno psychicznych, jak i fizycznych. Nawet jeśli dzieciątko ma włosy po mamie, koślawe nogi po tacie, poczucie humoru po dziadku i ogromną wrażliwość po babci, jest wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Jest sobą, zaś posiada kombinacje cech, które dostało w spadku po swych rodzicach. No przecież nie będzie lekkoduchem jak sąsiad i całe szczęście!
Ostatnio sama łapię się na tym, że patrzę na dzieci i doszukuję się podobieństw. Biegam ciągle po mieście z dziećmi pod pachą i bez przerwy słucham, jak obcy ludzie doszukują się podobieństw. “Pewnie podobna do Taty, bo do Pani ani trochę” – mówi Pani, którą spotkaliśmy u kosmetyczki. Tak, matka nawet do kosmetyczki pędzi z dziećmi, ale na szczęście mam mega wyrozumiałą istotę, która z uśmiechem na ustach gości naszą gromadkę za każdym razem. “Być może”, odpowiadam uśmiechając się duchu, ale przypominam sobie, że przecież nawet ich prababcia widzi, że Dzidziulki oczęta to oczy mamusi, takie duże i takie bystre. Kiedy zaś Lulka uparcie trzyma się swojego, gotowa na wszystko, byleby zdania nie zmienić, potrafiąc przy tym nawet tupnąć nóżką, Tata od razu się śmieje “Widzisz? widzisz? Cała Mamusia”, przekazując negocjacje w moje ręce. Czy rzeczywiście “ani trochę” Pani, która widzi nas pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w swym życiu, jest warte wobec tego chwili zastanowienia. W tym momencie rozmowa o pogodzie miałaby więcej sensu. Wciąż zadziwiają mnie ludzie spotykani gdzieś przypadkiem, doszukujący się podobieństw, a przecież nawet na oczy nie widzieli drugiego rodzica. Nie rozumiem tego fenomenu doszukiwania się podobieństw do rodziców. W internecie aż roi się od quizów, wystarczy odpowiedzieć na kilka pytań, by dowiedzieć się, do którego z rodziców jest się podobnym. Z czystej ciekawości rozwiązałam taki quiz. Okazało się, że jestem podobna zarówno do mamy, jak i do Taty. Według algorytmu odziedziczyłam po nich najlepszą kombinację cech, jestem opiekuńcza jak mama i zaradna jak tata. Uśmiechnęłam się tylko i życzę sobie, by właśnie taką najlepszą z możliwych kombinacji cech odziedziczyły po nas nasze pociechy…
A Ty? Do kogo jesteś podobny? A do kogo podobne są Twoje dzieci? Koniecznie daj znać w komentarzu!
Domiś: body – h&m/ spodnie – next/ buty – stride rite
Jedno jest pewne – uwielbiamy porównywać 🙂
Przepiękne zdjęcia – jestem zachwycona!
Dziękuję! Uwielbiam takie komplementy 🙂
ja nigdy podobieństw nie widzę, nie jestem w stanie określić, więc nie określam 😉
Ale zmieniając jakby temat… Dzidziulkowo czytam od kiedy Julia była już dzieckiem a nie niemowlakiem, więc nie widziałam aż takich zmian, za to Domisia “poznałam” już w Twoim brzuchu na zdjęciach i to niesamowite, że On tak szybko rośnie! Pamiętam Twój wpis jak opisywałaś jak Domiś przypełzał na Twoich piersiach do Ciebie, zaraz po porodzie. A tutaj, na tych zdjęciach biega już mały chłopiec! 🙂 Po swoim dziecku nie widać tego pędzącego czasu 🙂
Po drugie. Uwielbiam Twoje zdjęcia, wiesz? 🙂 Pewnie pisałam Ci to już sto razy, ale napiszę i sto pierwszy 😉
Mam wrażenie, że drugie dziecko rośnie szybciej niż pierwsze 😉 A cudze to w ogóle jak na drożdżach! Co do zdjęć, wiem, wiem, ale mów mi tak jeszcze 😉 Nawet i sto drugi będzie cieszył równie mocno, co ten pierwszy 🙂 Buziak :*
Ha. Ja zawsze powtarzam że podobni są do siebie. Mają swój uśmiech i swoje oczy a nie żadnego z nas
🙂
Piękne zdjęcia, bardzo podoba mi się ich klimat i otoczenie tych pni. Super. Ja jestem podobna do mojej mamy i to tak bardzo, że sama to widzę, ale jako nastolatka byłam podobno całym tatą: każdy tak mówił. Bardzo to możliwe, bo ja się strasznie zmieniłam po ciąży na twarzy, bo figurę mam w zasadzie taką samą.
Co do Melanii: każdy mówi co innego, ale ja wiem, że to się zmieni jeszcze tysiąc razy, wiem to po sobie 😉
Jako dziecko też podobno byłam “tatą” 🙂 ps. dzięki za komplement!
Nie widzę nic złego w doszukiwaniu się podobieństw między dziećmi i rodzicami, chociaż rozumiem, że można mieć tego dosyć jako rodzic 😉 Tak działa biologia, że jesteśmy podobni do naszych rodziców. Mnie zawsze fascynuje jak bardzo niektóre dzieci są podobne do mamy czy taty, a np niepodobne do siebie nawzajem 😉