Numer jeden na liście to nasz towarzysz, który nie zostawiał nas praktycznie na krok. Nie wyobrażałam sobie zwiedzania Nowego Jorku bez dobrego wózka i… miałam całkowitą rację. Lepszego miejsca na testy nie mogliśmy sobie wymyślić jak betonowa dżungla. Tak naprawdę na każdym kroku czekały przeszkody i sprawdziany.
X-lander X-cite zdał je na piątkę. Już dzisiaj mogę Wam powiedzieć, że w aktywnym, miejskim życiu jest dokładnie taki, jak pisze producent, niczym damska torebka, posiada to co może okazać się potrzebne: lekką aluminiową ramę, odwracane siedzisko, dwukomorowy kosz z miejscem na pieluchy, łatwo daje złożyć się jedną ręką do niewielkich rozmiarów, wyjątkowy, lekki, świetnie połączony wygląd z funkcjonalnością. Tak, zgadza się wszystko.
Pamiętam, kiedy wybieraliśmy nasz pierwszy wózek. Jacy byliśmy zieloni w temacie. Świat wózków, prawie jak wybór auta, spędzał sen z powiek. Czytałam mnóstwo artykułów, forów, wydaje się, że całe internety przeklikałam po dwa, a może i trzy razy. Na koniec wyczytałam gdzieś, że pierwszy wózek oddaje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie, więc idąc za ową maksymą, przestałam martwić się na zapas, sądząc, że pierwszy wózek i tak nie będzie tym idealnym. Jedno jest pewne, decyzja powinna być przemyślana. Wszak decydując się na wózek 3w1 będziemy dwa, trzy lata codziennie z niego korzystać, więc dobrze by było, gdyby ułatwiał nam codzienność, a nie stanowił utrudnienie. Warto zastanowić się czego oczekuje się od wózka, w jakich warunkach będzie użytkowany. Inne wymagania będą miały Mamy, które las odwiedzą może pięć razy, inne zaś Mamy, które leśne warunki mają praktycznie na co dzień.
X-lander X-cite budzi moją ekscytację już samym wyglądem. Niby design nie jest najważniejszy. Istotniejsze są funkcje wózka. Jednak z racji tego, że codziennie mi towarzysz i muszę wiele godzin na niego patrzeć, fajnie jak swym wyglądem cieszy oko. To jest tylko dodatkowym plusem, ale tak naprawdę już w sklepie liczy się pierwsze wrażenie, bo choć wózek będzie miał najwspanialsze wyposażenie, ale nie trafi w mój gust estetyczny, ominę go szerokim łukiem, więc owych funkcji nawet nie poznam. X-lander X-cite trafia w mój gust zdecydowanie. Zachwyca nie tylko swym nietypowym wyglądem, fajną ramą, ale także jakością wykonania i dbałością o najmniejsze szczegóły.
Ale ponieważ wygląd to nie wszystko, przyjrzyjmy się bliżej jego funkcjom.
X-lander X-cite to prawdziwie miejski wózek. Dzięki aluminiowej ramie, piankowym kołom jest mega lekki, śmiem twierdzić, że najlżejszy z możliwych, tych 3w1. Bo chociaż my testowaliśmy tylko wersję spacerową, wózek posiada możliwość dokupienia gondoli, czy też zamontowania na odpowiednich adapterach fotelika. Z tej ostatniej wersji korzystamy w naszym starym wózku bardzo często. Wersja spacerowa waży zaledwie dziesięć kilogramów, ale i tak ich się nie czuje, bo wózek prowadzi się niezwykle lekko. On cichutko płynął po chodnikach, często prowadzony jedną ręką, a w dodatku załadowany jak wielbłąd. Kiedy schodziliśmy z Brooklyn Bridge to wręcz musiałam hamować, bo z górki rozpędzał się tak szybko, że ledwo nadążałam krokiem. Poza tym swym kompaktowym rozmiarem zadziwiał nas niejednokrotnie. Bez problemu mieściliśmy się w wąskich amerykańskich drzwiach, mijaliśmy tłumy w wąskich i zapchanych alejkach, a i kiedy ruszyliśmy na zakupy poruszaliśmy się bez problemu między półkami i wieszakami z łaszkami. Jest mega zwrotny i choć załadowany po brzegi, jedną ręką kręciłam ósemki po macy’s.
Plusów jest jednak dużo więcej, X-cite ma kubełkowe siedzisko, które można montować przodem i tyłem do kierunku jazdy. Funkcja ta bardzo nam się przydała. Odwracaliśmy Dzidziusia tyłem do kierunku jazdy, kiedy był niespokojny i wówczas mógł na nas patrzeć. Funkcja ta pozwalała nam również chronić Dzidziusia przed wiatrem, który w Nowym Jorku potrafi mocno dokuczyć. Wymiary siedziska są całkiem przyzwoite, gdyż nasza prawie stu centymetrowa Dzidziulka mieści się bez problemu. Siedzisko jest regulowane w trzech pozycjach: siedzącej, półsiedzącej oraz leżącej, i oczywiście podnóżek także jest regulowany, z czego korzystaliśmy kiedy X-cite używała starsza siostra. Wózek posiada pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa z ochraniaczami, a ich regulacja jest fajnie ‘ukryta’, więc oko się cieszy. Kolejnym plusem jest pokrycie budki w spacerówce od środka materiałem termoizolacyjnym, dzięki czemu wnętrze wózka nie nagrzewa się na słońcu. X-lander pomyślał także o pałąku, który jest obrotowy i odpina się z obu stron. Rączka składa się w trzech pozycjach, dopasowanych do wysokości osoby prowadzącej wózek. Ponadto korzystaliśmy z czwartej pozycji, którą przyjmuje rączka do złożenia wózka. Przydawało się to zazwyczaj w ciasnych miejscach, takich jak winda, czy gdzieś w małych sklepikach.
Mimo kompaktowego rozmiaru, X-cite ma całkiem duży kosz. Cudny kosz, taki mocny, co to kilogramy wielkie uniesie i nie szoruje po chodniku. Fajny, bo z dwiema komorami. Dzięki tej mniejszej, ‘na pieluchy’, mogliśmy mieć je zawsze pod ręką, ale i często chowaliśmy tam dodatkowy kocyk, czy po prostu coś, co chcieliśmy mieć na wierzchu. W codziennym użytkowaniu pewnie bym się nie czepiała, ale tutaj, kiedy nasze wyprawy całodniowe wymagały bagażu… Co prawda mieściliśmy się świetnie, ale to oko było niepocieszone. Od razu zaczęłam wymyślać, że kosz to mógłby być głębszy, bo duży, ale te nasze torby ‘wypływały’. Dzidziulkowy Tata szybko pouczył, że z technicznego punktu widzenia się nie da, bo wtedy nie złoży się w całości, a to kolejny plus tego wózka. Jakoś się przyzwyczaiłam. Może po prostu potrzebuję jakąś torbę fajną, która pocieszy oko, a dostęp do niej taki dobry będzie, bez wygibasów i kombinowania. A co do składania. To chyba największy plus tego wózka. Nie trzeba zdejmować siedziska, by wózek złożyć. Mamy więc jedną część, a dzięki zaczepowi, który trzyma wszystko ‘w kupie’ całkiem, kompaktowych rozmiarów. Ta kwestia martwiła mnie zwłaszcza podczas podróży samolotem.
Jedyna funkcja, do której nie potrafiłam się przekonać to… hamulec. Jest z boku, blisko koła. Jakoś tak niewygodnie mi tam tę nogę było pchać. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, bo w poprzednim wózku był na środku. Początkowo łatwiej się było schylić i ręką wyłączyć niż pchać nóżkę. Dzisiaj już się powoli przekonuję…
X-lander X-cite jest na pewno wózkiem godnym uwagi. Dla osób, które wymagają przede wszystkim lekkiego i kompaktowego wózka będzie strzałem w dziesiątkę. X-cite rewelacyjnie spisuje się w bardzo aktywnym, miejskim życiu, a swym niebagatelnym wyglądem przykuwa uwagę. Świetnie radził sobie przez długie tygodnie w zabieganym, tętniącym życiem Nowym Jorku. Dbał o komfort naszego najmłodszego członka rodziny i spisał się na piątkę. Wózek trafił w nasze ręce kiedy Dzidziuś przesiadał się z gondoli, a ponieważ jeszcze nie siedział, kubełkowe siedzisko okazało się rewelacyjnym rozwiązaniem. Plecki były ładnie podparte, a maluch nie zsuwał się z siedziska. Od kiedy zaś Dzidziulka poznała plusy X-cite na własnej skórze, coraz częściej upomina się o przejażdżkę.
Nie zgodzę się,że pierwszy wózek dla wroga itd. Pierwszy wózek kupowaliśmy dla córki – Espiro Vector 4 w komplecie z fotelikiem. Spisał się na medal i z przyjemnością zostawiłam go dla drugiego dziecka. Synek pojeździł w gondoli i pewnie jeździłby i w spacerówce, gdyby nie system składania w dwóch częściach o było dla mnie coraz bardziej uciążliwe przy wkładaniu i wyciąganiu z bagażnika samochodu. Kupiliśmy fajną spacerówkę Joie Litetrax 4 i zakochałam się w nim po uszy :)) To zapewne nasz ostatni wózek, ale już wiem że ciężko będzie mi się z nim rozstawało.
Na pewno receptą na udany zakup wózka jest przemyślenie tego co nam jest tak naprawdę najbardziej potrzebne,a co nie koniecznie. Wasz X-lander prezentuje się niesamowicie i ciesze się, że spisał się na medal podczas podróży 🙂
nasz pierwszy również się spisał. Dzidziuś odziedziczył po siostrze, ale to składanie, o którym piszesz i u nas stało się dokuczliwe.
Design wózka faktycznie przyciąga uwagę 🙂 Aż chce się mieć drugie dziecko, żeby taki wózek wybrać 😀 Chociaż i Adaś jeszcze na pewno by sobie w takim pojeździł z chęcią 🙂 To wózkowe dziecko 😉
P.S. nigdy nie lubiłam zdjęć obiektywami typu rybie oko, ale po Twoich foto relacjach zmieniam zdanie! 🙂
wózkiem i Dzidziulka jeszcze pojeździ. choć ona wózki omija szerokim łukiem, do tego wyjątkowo ją ciągnie. A co do rybiego oka – ależ mi miło! Szkoda, że już musimy się z nim rozstać:)
Nie zgodze sie z tym ze wozek swietnie sprawdza sie na betonie , tak sie sklada ze go mam i piankowe kola nie nadaja sie na nierownych nawierzchniach, blokuja sie , wozkiem trzepie a kola slychac z pol kilometra , drugi raz bym go nie kupila !!!!!
A mogę zapytać ile czasu go użytkujecie? My w polskich warunkach śmigamy jakieś trzy tygodnie i wszystko ok. W naszym drugim wózku mamy dwa piankowe i dwa pompowane koła, x-cite prowadzi nam się lżej. Może powinniście zareklamować? Może coś się zepsuło? z blokowaniem się kół spotkałam się przy wózkach graco, masakra zwłaszcza w sklepach. pozdrawiam 🙂
Witam,
Mnie zastanawia funkcja spania..czy oby maluszkowi jest wygodnie i komfortowo spać w tym kubełkowym siedzisku? Proszę podzielić sie ze mną jakimiś informacjami na ten temat bo w sumie głównie z tego powodu zastanawiam się nad kupnem 🙂 Pozdrawiam 🙂
Siedzisko kubełkowe kładzie się, a wtedy nóżki są nieco wyżej, tak naprawdę stópki. Nasz Domiś uwielbia spać w ten sposób, często również w domu, śpiąc w łóżeczku podkurcza nóżki. Kiedy był mniejszy (i nie mieliśmy jeszcze tego wózka) podkładałam mu zrolowany kocyk lub małą podusię, bo odkładany z rączek budził się. W kubełkowym siedzisku dziecko jest takie 'schowane', mamy również wózek navington cadet i w xcite sprawia wrażenie bardziej komfortowego jeśli chodzi o sen. W tym kubełkowym dziecko jest lepiej podparte, pupa nie zsuwa się, miednica wydaje się być w lepszej pozycji. W czasie snu, dziecko nie wykręcało się w nienaturalny sposób w żadną stronę. Jeśli ma Pani jakieś pytania, bądź chce zobaczyć więcej zdjęć, np. w pozycji spania, proszę pisać na email, podeślemy 😉
witam, mam pytanie odnośnie podróży z x-landerem 🙂 rozumiem, ż ew trakcie odprawy itd. nie było problemów? my dość dużo podróżujemy, i dlatego właśnie zastanawiałam się nad x-cite, bo bardzo ładnie się składa. kwestia tylko, czy gondola będzie nadawać się od lutego… byłabym wdzięczna za jakąkolwiek odpowiedź 🙂 pozdrawiam, Monika~
witam serdecznie! Nie absolutnie, żadnych. Nawet było łatwiej, bo xcite składa się w całości, w sensie po złożeniu jest jedną częścią. Nie rozumiem za bardzo drugiej części pytania 🙂 My używaliśmy tylko wersji spacerowej. Jeśli są jeszcze jakieś pytania – chętnie pomogę, proszę pisać tu albo na kontakt@dzidziulkowo.pl 🙂
witam! Jestem wlasnie po zakupie x-cite z nowej kolekcji. Padło na czarną tapicerkę z morską wyściółką w środku . I teraz sie zastanawiam czy przypadkiem szybko nie wyplowieje i ten kolor..
Nasz granatowy trzyma się nieźle.
nie ma obaw. Wózki są testowana na wyblaknięcie i tkaniny są specjalnie dopierane w taki sposób, aby nawet przy dużej ekspozycji na słońce nie traciły koloru. Wypytałam też o to, bo chciałam czarny i właśnie mamy głęboką czerń w naszym X-Cite 🙂
Kocahm ten wózek ! Mam nowszy model i prowadzi się świetnie. kubełkowe siedzisko jest dla mnie dużym plusem. Wygodnie się składa i zajmuję niewiele miejsca 🙂 Mam nadzieje że również zaliczymy z nim takie ciekawe miejsca ! 🙂
Chciałam się podzielić swoją opinią, bo też mam wóżek X-Cite. Właściwie od niedawna, także troszke lepsza wersja 🙂 Składa się razem z siedziskiem, co jest mega wygodne. Siedzisko kubelkowe tez się u nas sprawdziło. Mala miała podejrzenie o dysplazje bioder, dlatego kupiliśmy taki “medyczny” wózek, bo ta opcja powoduje, że nózki nie są przeciążone i prawidłowo się rozkłada napięcie. Ogólnie dla mnie duży plus. Są do niego fajne dodatki. My mamy piękną wkładkę i folię przeciwdeszczową. Pozdrawiam~!