Śnieg na szczęście już odchodzi, ale zanim będziemy wypatrywać wiosny musi pojawić się dzisiejszy post,
zalegający na dysku już od jakiegoś czasu.
To pierwsza zima Dzidziulki, kiedy może w pełni cieszyć się jej urokami. Kiedy to całe ubieranie na cebulę, trwające długie minuty ma sens…
I choć cieszymy się, że śnieg już znika, miło patrzeć na te białe zdjęcia i wspominać naszą pierwszą wyprawę na sanki.
Poszukiwanie sanek idealnych rozpoczęliśmy w listopadzie. Niestety wyboru dużego nie było. Śniegu zresztą również.
Zwlekałam więc z kliknięciem kup teraz, licząc że jeszcze pojawi się coś godnego uwagi w przystępnej cenie. A śniegu dalej nie było…
Przyszedł grudzień… Miesiąc tak szalony, że do tej pory nie wiem, czy to wszystko działo się naprawdę, czy był to tylko sen.
W każdym razie, decyzji o tym jednym kliknięciu nie było. Śniegu zresztą też…
W połowie stycznia zima jednak przyszła i nas zaskoczyła!
Spadł śnieg. Masa śniegu. Na allegro pojawiły się wreszcie sanki. Mieliśmy wybór, ale wtedy zdecydować się było jeszcze trudniej.
Przyszedł weekend i wiedzieliśmy jedno: sanki potrzebne na już!
W sklepie wyboru nie było. Dziesięć minut i Dzidziulka totalnie nie zainteresowana sankami, bo na dziale sportowym tyle… piłek! A piłki to Dzidziulkowa ‘obsesja’. Wiatrakowa może nieco ucichła, ta druga nieprzerwanie trwa. Ale dziś o sankach…
Najprostsze, drewniane. Bez amortyzacji, bez regulowanej rączki, a ze sznurkiem.
Kupiliśmy i ruszyliśmy w teren.
Okazało się, że takie zwykłe, bez bajerów, drewniane sanki w zupełności wystarczą, by cieszyć się zimą.
Dzidziulce oczywiście bardzo spodobała się jazda na sankach, zwłaszcza z górki.
A im większa – tym lepiej.
Dzidziulka uradowana, a Mama stała z zamkniętymi oczami i wstrzymanym oddechem 😉
kombinezon – nike (Ciocia :*)
czapka – pepco
komin – no name
buty – demar kids
sanki – tesco
Dzidziulka pięknie się prezentuje w swoim 'pojeździe' 😉
My zdążyliśmy na sanki jedynie raz i nie wzięłam aparatu 🙁 Miśkę trudno było do jazdy przekonać…sama nie wiem skąd się wziął u Niej lęk przed jazdą sankami.
U Was było bez jakichkolwiek problemów? Mała od razu chętnie usiadła, czy musiała się oswoić?
U nas obyło się bez problemów. Dzidziulka już w sklepie "przymierzyła się" do kilku sanek, choć trochę niechętnie ze względu na całą półkę piłek, które ją rozpraszały. Chcieliśmy jednak sprawdzić wysokość oparcia. Oczywiście ze sklepu wyszliśmy z sankami i piłką! Natomiast kiedy szykowaliśmy się na podwórko, już w przedpokoju próbowała siadać na sanki. Na dworze więc nie było problemu. A jeśli chodzi o jazdę, to im szybciej i z większej górki, tym większą miała frajdę.
A ile ma Córeczka? Może jeszcze nie jej czas, może w przyszłym roku doceni uroki sankowego szaleństwa? A może nie wszystkie dzieci lubią sanki?
Ale radość! My tylko raz daliśmy radę pójść na sanki, bo potem zabrakło śniegu.. Trochę szkoda, że mała sobie na nich nie pojeździła za dużo ale z drugiej strony… Ja już wyczekuję wiosny 🙂
No tak, zima w tym roku nie uraczyła śniegiem 🙂
A na wiosnę już czekamy i my 🙂
super zdjecia.. nikonem robione ?? mozna wiedziec jakim? 🙂
Dziękuję. Zdjęcia robione Canonem 600d 😉
Dobrze, że przynajmniej śniegu trochę było :D. My w zeszłym roku kupiliśmy dzieciom takie sanki: piccolino Adbor i przestały w garażu całą zimę…
właśnie tego typu sanki mieliśmy zamiar kupić 😉 Zapytałabym czy fajne, ale skoro nie mieliście okazji przetestować hehe 🙂