Gdybym miała opisać tę książkę jednym słowem, powiedziałabym, że jest… niebanalna. A ja niebanalne rzeczy ostatnio lubię jeszcze bardziej niż zwykle. Tak naprawdę książka zachwyciła mnie już swoją okładką, nie tylko świetną graficznie, ale i bardzo miłą w dotyku. Tak przyjemnie się ją trzyma, że najchętniej nie wypuszczałabym jej z rąk. W tym przypadku śmiało książkę ocenić można już po okładce. Zawartość jej bowiem jest równie zachwycająca.
Niebanalne ilustracje, niezbyt bogate kolorystycznie, wyglądają jak rysowane odręcznie i działają na wyobraźnię. Widziałam, jak Dzidziulka zatrzymuje się przy każdej, przyglądając się uważnie, choć zwykle ciężko jest nawet doczytać stronę do końca.
Jak się zapewne domyślacie książka jest o psie. Słodkiej suczce chihuahua o imieniu Mela, którą mama ‘czarodziejka’ wszędzie nosi w swej torebce. Mela choć jest malutka, całkiem duży z niej psotnik: wyjada dzieciom naleśniki, podkrada kiełbaskę z wielkanocnego koszyka, wchodzi pod czekoladową fontannę, więc zawsze jest bardzo wesoło.
Tak naprawdę bohaterami tej książki jest cała rodzina, której psinka jest istotną częścią.
Książka jest zbiorem krótkich scenek, początkowo sprawiających wrażenie niepowiązanych ze sobą, wyrwanych z pamiętnika narratorki opowiadań, które na koniec dają bardzo spójny obraz szczęśliwej rodziny, na którą składają się; rodzice, trójka dzieciaczków i pies. Narratorką jest 6 letnia Pola, najstarsza z rodzeństwa, która w zabawny sposób opowiada o codziennym życiu swojej rodziny i o tym jak spędzają wolny czas.
Z tych krótkich opowiadań wyłania się bardzo fajny obraz zwariowanej, kreatywnej Mamy, która z trójką dzieciaków i psem świetnie sobie radzi z szarą codziennością i bardzo dba, by aktywnie i przede wszystkim kreatywnie spędzać czas z rodziną. Mimo tego, że ciągle gdzieś biega i gubi klucze, w oczach swej 6 letniej córki Poli, jest czarodziejką, która np. potrafi wyczarować niezłe konfitury czy zaczarować policjanta, by nie dostać mandatu.
O niebanalności tej książki przesądzają przygotowane zadania, świetnie wplecione w opowieść. Oprócz tego, że dają do myślenia, rozwijają manualnie, to jeszcze umacniają więzi, albowiem zostały opracowane tak, by uzupełniać je wspólnie z przyjaciółmi. To świetna lekcja dzielenia się, o którym pisałam ostatnio – KLIK
“A moja mama ma w torebce psa” to książka, która pokazuje, jak w szarej codzienności odkryć magię. Jak świetnie można się bawić używając wyobraźni, która nic nie kosztuje, i wreszcie ile może wnieść do naszego rodzinnego życia kreatywne spędzanie czasu z dziećmi.
To niebanalna książka napisana bardzo fajnym, prostym, dziecięcym językiem. Mimo to uczy, bawi i zachęca do kreatywnego myślenia. Jedyny minus to fakt, iż skierowana jest do małych dziewczynek, a myślę, że w przyszłości braciszek również chciałby mieć tego typu książkę w swojej biblioteczce. Dzidziulka z radością wraca do tej pozycji, mimo, iż ta kreatywna część z zadaniami jeszcze przed nami. Dotychczas jedynie pokazywałyśmy i rozmawiałyśmy. Kiedy zaś odkryje, że po tej książce może pisać, będzie mega zaskoczona.
Pięknie Wam ten piesek wyszedł! Trzymam kciuki, by udało się 😉
Dzięki. Fajnie się bawiłyśmy także spoko 🙂 Pudel wędruje do teczki, gdzie zbieramy Dzidziulkowe prace 😀