
Pierwszy dzień ‘pełnej chaty’ za nami. Dzień, który dłuższy już chyba być nie mógł, bo zaczął się po trzeciej rano. Tak, dobrze czytacie. Jakieś dwadzieścia minut po trzeciej Dzidziulka się wyspała. Powiedzmy. I powtórka z rozrywki, którą już dobrze znamy… Tylko tym razem nie pomogło nic. Tańcowaliśmy we trójkę do rana. Na palcach, by nie zbudzić dwójki dzieciaków za ścianą. W pewnym momencie nagle spać się odechciało… Przyszedł dzień, Dzidziulka nawet się uśmiechać zaczęła, więc zwątpiliśmy w dalsze spanie. Zajrzałam w Dzidziulkową paszczę szukając “usprawiedliwienia”, bo całą noc tylko gdybać mogliśmy. Jest! Mamy wreszcie tak długo wyczekiwaną górną jedynkę. Nieprzespana […]