Pierwsze Urodziny Dzidziulki za nami.
Świętowaliśmy je dwa razy. Najpierw w domku, w naszym rodzinnym składzie 2+1.
Jako, że weekendu zabrakło, większa impreza odbyła się nieco po czasie 🙂 Ale jak zawsze wszystko super się złożyło. Dzidziulka przeszła bowiem kolejny skok rozwojowy i mogła w pełni cieszyć się imprezką i radosnym uśmiechem zabawiać swych gości.
Większą imprezkę zrobiliśmy poza domem. W “świecie zabaw”, a więc w miejscu, które kochają chyba wszystkie dzieci. Moda na sale zabaw trwa w najlepsze. W naszym niby małym mieście, sal jest kilka, więc było w czym wybierać.
My zdecydowaliśmy się na taką, w której można było zorganizować imprezę zamkniętą. Nie było więc przypadkowych dzieci z zewnątrz i ich krzątających się rodziców.
Salę zabaw w zupełności opanowali mali goście Dzidziulki, zaś ci więksi przejęli kawiarenkę.
Podział doskonały, swoją drogą.
Zdecydowanie polecam takie rozwiązanie wszystkim rodzicom.
Pomijając już fakt, że po takiej imprezie wracamy do czystego domku i nie czeka na nas masa sprzątania. Mi chodziło głównie o dobrą zabawę małych gości Dzidziulki, a Ci w takim miejscu bawili się znakomicie. Sama Dzidziulka nie przestawała się uśmiechać. Zjeżdżała ze zjeżdżalni (no dobra z połowy zjeżdżalni) na brzuszku do basenu z piłeczkami. Oczywiście nóżkami do dołu, a nie głową, żebyście sobie nie pomyśleli… Ubaw miała nie z tej ziemi. Ja wolałam za dużo nie widzieć, więc pozostawiłam czuwanie nad skarbem Tatusiowi.
W ramach pakietu, który wykupiliśmy Dzidziulka dostała darmowe wejście na tę salę, więc wrócimy tam na pewno :p
Zdjęcia z tego postu zostały zrobione przez Karolinę. Fajną dziewczynę z jeszcze fajniejszą pasją 😉
Kiedyś przeczytałam gdzieś na necie taki cytat:
“Można sobie wybrać drogę, ale nie ludzi których na niej się spotyka”.
Ja na swej drodze spotkałam właśnie Karolinę. Nieco przypadkiem. I bardzo się z tego cieszę.
Karolina zadanie miała trudne.
Stadko biegających dzieci.
Mnóstwo zaciemnionych miejsc na sali i pełno okien, z których biło białe światło, psujące większość ujęć.
Moim zdaniem spisała się bardzo dobrze.
Tort made by Dzidziulkowa Mama.
Tak, tak. Taka już ze mnie zośka samośka. Nie dałam zarobić cukierni, bo nie lubię wybierać tortów z 10ciu dostępnych zdjęć. Moje powstają spontanicznie, nigdy nie wiem jak tort będzie wyglądał, gdy skończę. Tym razem wiedziałam, że na torcie będzie Jedynka. Nie żebym była jakąś tortową maniaczką, nie robię ich często. To chyba pierwszy taki cieszący oko kolorami. I wszyscy chwalili, że smaczny. A przyznaję bez bicia to był mój biszkoptowy debiut, bo zazwyczaj ułatwiałam sobie życie korzystając z gotowych. 🙂
Dzidziulkowy strój urodzinowy:
koszulka – wójcik
spódniczka z getrami – takko-fashion
opaska – pepco
zakochałam się w tym torcie! 🙂 Nie chciałabyś Antkowi takiego na roczek zrobić? 🙂 Karola.
nie ma problemu, będzie i dla Antka 🙂
zdolna matka! 🙂 tort świetny!
Matka -zośka samośka- dziękuje 🙂
oczy hipnotajzing:D
podobają mi sie czarno-białe zdjęcia. Tort pierwsza klasa, zazdroszczę talentu 🙂
ale wygląda obłędnie tort i Twoja córcia, oczy ma jak…mój Snikersik:))