Jeszcze ‘przed chwilą’ cieszyliśmy się, że nasza Dzidziulka stała się taką dużą i samodzielną dziewczynką. Pękaliśmy z dumy, z każdą nabytą umiejętnością, coraz bardziej i bardziej. Tymczasem okazuje się nasza taka dorosła córeczka swą samodzielność wzięła zbyt mocno do serca. Coraz częściej ma własne zdanie, zazwyczaj odmienne od rodziców i uparcie się trzyma swego. Słowo “nie” polubiła tak bardzo, że używa go nieustannie, bez względu na to, jak brzmi zadane pytanie. I tak proszę państwa skończyła się nasza beztroska. Nadszedł pierwszy egzamin z rodzicielstwa i powiem Wam szczerze, jestem przerażona. Powtarzam sobie jak mantrę, że to tylko przejściowy okres, który prędzej czy później minie, ale bywają takie dni, że ręce opadają i chce się wyć do księżyca. Najgorzej jest, gdy Dzidziulka daruje sobie drzemkę w ciągu dnia. Codziennie więc za wszelką cenę staram się nie dopuścić do takiej sytuacji, jednak kiedy jesteśmy poza domem o drzemce np. w wózku możemy zapomnieć i czeka nas wówczas popołudnie z piekła rodem, pełne niezdecydowania, marudzenia, jęków, pisków, płaczu.
Jak sobie z nim radzić?
Oczywiście pierwsze co przychodzi mi do głowy to cierpliwość i konsekwencja. Z doświadczenia jednak wiem, iż zdanie to jest łatwe do powiedzenia, a zdecydowanie trudniejsze do wykonania.
Choć wydaje mi się oboje jesteśmy bardzo konsekwentnymi rodzicami, co niejednokrotnie było źle oceniane przez rodzinę, zdarzały się sytuacje, kiedy ustąpiliśmy, ot tak dla chwili spokoju czy ze względu na wyrzuty sumienia, bo szkoda się dziecka zrobiło. Ciężko być konsekwentnym, zwłaszcza gdy w oczach kochanego nad życie dziecka jest się złym i niedobrym, bo zabrania się tego czy tamtego, jednak dziecko potrzebuje jasnych granic. Swojego zdania nie wolno zmieniać, bo tym sposobem krzywdzimy tylko dziecko, dając mu sprzeczne sygnały.
Nie wiem, czy są jakieś złote rady w tej kwestii, jednak oto nasze sposoby, triki, by wspomniany bunt jakoś przetrwać:
Oczywiście uprzedzanie na spacerze, że za chwilę pójdziemy do domu nie ma szans powodzenia. Aby wrócić do domu bez afery staramy się pokazać Dzidziulce alternatywę. Bardzo długo ‘działało’ zdanie: “Misie tęsknią za nami w domku, może pójdziemy do nich i wypijemy herbatkę?” Dzisiaj już tak ochoczo na herbatkę z Misiami Dzidziulka nie pójdzie, ale co raz wymyślamy inne zdania. Czasem sprawdzamy, czy Miki i Minnie są w domku. Kiedy zaś jesteśmy daleko od domu, idziemy np. sprawdzić, czy ślimaki, które mieszkają w ogródku pod naszą klatkę wyszły na chodnik. Kiedy zaś jesteśmy pod klatką, sprawdzamy, czy Dzidziulce uda się samej otworzyć drzwi kluczami. Pokazywanie takiej pozytywnej alternatywy ma szerokie możliwości i liczy się tutaj fantazja rodziców – oni najlepiej wiedzą, co może być atrakcyjną perspektywą dla ich dziecka.
Jako, że Dzidziulka ostatnio lubi mówić ‘nie’ na wszystko i za wszelką cenę chce mieć odmienne zdanie od rodziców, przestaliśmy pytać, by nie stwarzać jej okazji do buntu. Zamiast zadawać pytania, działamy. Stawiamy ją trochę przed faktem dokonanym, zachęcając jednak do brania udziału w danej czynności. Do tej pory bowiem wystarczyło zapytać czy idzie się kąpać, a Dzidziulka rzucała wszystko i biegła do łazienki. Teraz nawet kiedy sama biegnie do łazienki, po drodze woła, że ona nie będzie się kąpać, ot tak na przekór. Dlatego też teraz informujemy ją, że idziemy się kąpać, ale pytamy ile chce dzisiaj wody: dużo czy mało (dużo oznacza kąpiel w wannie, mało oznacza prysznic)?
O ile Dzidziulka uwielbia mówić “nie”, wypowiadane “nie” przez nas działa na nią, jak czerwona płachta na byka. Dlatego też staramy się zamieniać “nie” na “tak”. Kiedy Dzidziulka mówi, że chce mambę, zamiast mówić: “Nie dostaniesz mamby, dopóki nie zjesz obiadu”, mówimy: “Dobrze, zjesz mambę, ale najpierw zjedz obiad”. Choć znaczenie jest to samo, brzmi o wiele lepiej i pozwala uniknąć rozpaczy podczas posiłku.
Poza tym staramy się słuchać tego, co Dzidziulka ma do powiedzenia. Kiedy na jakąś sytuację reaguje negatywnie czy głośnym “nie”, staramy się dociekać, czy rzeczywiście ma jakiś powód, by czegoś nie chcieć czy jest to tylko buntownicze działanie na przekór. Ponadto, aby dać upust jej dorosłości i chęci decydowania o sobie pozwalamy podejmować małe decyzje. Aby nie tracić jednak pół dnia na ‘uszczęśliwianiu’ małego człowieka, który jest wyjątkowo niezdecydowany, dajemy ograniczony wybór. A zatem nie pytamy, co chcesz założyć, a chcesz założyć czapkę czy kapelusz, dając tym samym możliwość podjęcia samodzielnej decyzji.
sukienka – ralph lauren/ body – cheeroke/ rajstopy, spinka – reserved/ apaszka – carefoure/ buty – bartek
Cześć Dzidiulki. U nas bunt zaczął się jakieś 10 dni temu – Kalinka za tydzień kończy 18msc. NIE na wszystko pojawiło się tak nagle, że było dla nas kompletnym zaskoczeniem. Powoli uczymy się jak sobie z NIE radzić. Np, jak odprowadzamy K. do niani, przygotowujemy ją na to wcześniej (podobnie jak Ty) i widzę, że jest spokojniejsza. Zabieramy ze sobą jedną rzecz, np. nową książeczkę (coś czego jeszcze Pani Krysia nie widziała) żeby K. mogła ją pokazać i razem z nianią obejrzeć. Do mycia rączek kupiłam kaczuszkę Hipp, która robi piankę i na prawdę się sprawdziła. Zdenerwowała się na kapcie, to kupiłam jej skarpety z kotkami-grzechotkami i sama domaga się żeby je jej zakładać 😉 Udało mi się wytłumaczyć, że jak nie przebierzemy pieluszki, to pupa będzie boleć (zwłaszcza, że ząbkuje). A propos waszego dnia, to w rossmanie widziałam taką serię książeczek i był np. dzień malucha. Są obrazki i opisy krok po kroku jak przebiega cały dzień.
Czytałam, że to tak co pół roku się zmienia, więc mam nadzieję, że bliżej 2 roku się wszystko wyprostuje, czego i Wam życzę 🙂
dziękujemy. my już wychodzimy z książkowego wieku na bunt dwulatka, więc mam nadzieję, szybko zniknie 🙂
Ho, ho, buntownik kolejny rośnie 😉
U nas okres buntu przechodzi w miarę łagodnie. Co prawda nie mam porównania, ale dość rzadko zdarzają nam się incydenty. Działam instynktownie, szybko udaje nam się rozwiązać problem. Przychodzi mi do głowy problem z ubieraniem kapci, ale nowe Crocsy i zmiana miejsca ułożenia kapciuchów pomogła. Wczoraj problem był ze słodyczami. Wieczorem byliśmy w sklepie. Zażyczyła sobie czekoladki, umówiliśmy się, że kupimy, ale dostanie jutro po śniadaniu. Dostała je do rączki i najpierw próbowała sama je rozpakować, ale kiedy zwróciliśmy Jej uwagę, że dziś już za późno, czekaliśmy kilka minut aż się uspokoi i przyjdzie do nas. Faktycznie pomaga unikanie słowa nie, często korzystamy z tych samych trików 🙂
problemy pojawiają się i bez buntu. dziecko rośnie, nabiera nowych umiejętności, coraz więcej rozumie, staje się świadomą, mającą własne zdanie oraz uczucia osobą i potrafi to okazać. Nie da się wychować dziecka bez problemów. Życzę Wam, byście nawet nie zauważyły okresu buntu!
Może i był już, a faktycznie nie odczułam. W końcu Emilka ma już 2 lata i (prawie) 8 mc. Za chwilę bunt 3 latka 😉
hehe i rodzicu weź bądź tu mądry, no nie?
Nominuje Cię do LIEBSTER BLOG AWARD 🙂 Świetny blog 🙂
dziękuję!
O matko 😮 moja mala ma 15msc i zachowuje sie identycznie przerazilas mnie ze to juz bunt 2latka… Czy to nie zawczesnie u nas?
w książkach podają, że od 18 mca, ale przecież każde dziecko jest inne, każde w innym tempie się rozwija, więc może to być bunt… zapewne okaże się, jak już będzie po wszystkim. powodzenia życzę!
Anonimowy, niestety bunt 2lata może już się zacząć. U nas zaczął się koło 14 miesiąca i od tamtej pory nieprzerwanie trwa już 10 miesięcy. Oczywiście są różne stopnie intensywności, ale generalnie lekko nie jest. Teraz jest np. etap na ból wszystkiego. Jak chodzi to bolą nóżki, jak siedzi w wózku/aucie to boli dupcia. Tylko na rączkach jest ok, ale kto będzie nosił prawie 15 kg?
Ogólnie to ciężko obrać złoty środek, bo na każde dziecko działają inne metody. Niestety największym wrogiem w tym temacie są u nas dziadkowie (teściowa konkretnie). W ich towarzystwie ja nie mam żadnego autorytetu i jest wolna meksykanka 🙁 Nie potrafią zrozumieć jakie zasady staram się wprowadzić, a ja już nie mam sił na tłumaczenie i kłótnie. Ale liczę, że bunt lada chwila się zakończy, chociaż na jakiś czas 🙂 I tego samego Tobie życzę 🙂
niestety obawiam, że złotego środka w tym przypadku nie da się określić. wszystkie chwyty dozwolone, a to co niby raz drugi zadziałało, za trzecim już niekoniecznie 😉 10 miesięcy to masa czasu, życzę w takim razie, by już się skończył!
Kochana u nas było to samo i stosuję wypisz wymaluj te same triki, co Wy. Z jedną małą różnicą- zawsze ją uprzedzam jak już wracamy do domu i mówię wprost- pobaw się jeszcze a potem wracamy do domu. Jak jest bunt przy wychodzeniu: "Pobawiłaś się, fajnie było?". Ona zawsze odpowiada: "Tak". A teraz czas do domu i jak na razie u nas to działa. Z resztą większość odnośnie uprzedzania jak u nas działa to opisałam w poście "Uprzedzanie ma znaczenie" – jakbyś miała chwilę to zerknij.
Co do przytulania- to ja też już nie pytam, bo jak jest zła to zawsze odpowie "nie". Po prostu kucam na wprost niej i wyciągam ręce bez słowa. Ona zawsze patrzy sfochowana ale zaraz przybiega i się wtula. I tak zawsze kończymy nasze incydenty. Potem jej tłumaczę co mi się nie podobało i proszę, by następnym razem spróbowała tak nie robić. Na koniec pytam" Dobrze", a wtedy zawsze pada odpowiedź "Tak". Ściskamy!!
Czytałam pewnie, bo jestem na bieżąco. My próbujemy mówić – uprzedzać, ale bywają dni, sytuacje, gdzie już po pierwszej reakcji widzę, że trzeba sposobem, by nie prowokować płaczu. Był taki czas, że Dzidziulka nie chciała z domu wychodzić. Ja od rana po dwie godziny namawiałam ją na spacer. Wówczas wystarczyło raz zapytać czy idziemy do domu, a ta od razu w podskokach biegła. Fajnie, że wystarczy wyciągnąć ręce, u nas niestety nie. Pozdrawiam ! Lecę czytać raz jeszcze o uprzedzaniu 😉
zachwycam się Twoimi zdjęciami! <3
oooo dziękuję! 🙂
Oj u nas teraz też dwulatka w domu dowodzi:) ale pocieszę Cię, że z drugim dzieckiem jest już trochę łatwiej 😉 My w zasadzie stosujemy te same metody, o których piszesz, a w przypadku "szału" po prostu przytulamy, wyciszamy, rozmawiamy – czekamy aż minie, nie dokładając bodźców. Czas i konsekwencja to słowa klucze w tym przypadku 🙂
A zdjęcia mnie z każdym postem zachwycają coraz bardziej! Zdradź, jak uzyskać ten efekt bokeh? 😉
Pozdrawiam!
ufff! To przynajmniej za dwa lata będzie trochę łatwiej 😉