Codzienność


10
Noszę je zawsze przy sobie… Jeśli nie na nosie, to wciąż gdzieś w zasięgu mej ręki. Bo z nimi jakoś wszystko zdaje się łatwiejsze, a świat jakby piękniejszy. Problemy zaś skomplikowane, które marynarskie supły przypominają, rozwiązują się jednym ruchem ręki…  Takie czary! Jednak ostatnio w niewiadomych okolicznościach zaginęły.  Zapodziały się gdzieś i znaleźć ich nie mogę. I tak, zaglądałam do lusterka… Więc jeśli znajdziecie gdzieś przy drodze moje różowe okulary, nie pogniewam się, możecie śmiało je założyć, spojrzeć na świat z lepszej strony, ale odeślijcie je później do mnie. Bo choć Dzidziulkowe piękne, są małe i długo się w nich […]

różowe okulary


4
Piękne, mega słoneczne popołudnie… Zaczynający swą przygodę z chodzeniem Buubuś i na maksa rozbrykana Dzidziulka… Jak się zapewne domyślacie, nie było łatwo złapać ich razem w kadrze 😉 Spotkanie z Buubusiową Rodzinką przypomniało mi o ile prościej było, kiedy Dzidziulka dopiero stawała na nogi. Była dokładnie w wieku Buuby. Skończyła trzynaście miesięcy i pewnej niedzieli po prostu sobie wstała i… poszła. Krążyła od Taty do Mamy w salonie dobre dwadzieścia minut. A my ze szczękami na podłodze biliśmy brawo i pękaliśmy z dumy! Dzidziulka widząc naszą radość z jeszcze większą satysfakcją próbowała kolejny i kolejny raz.  Choć człowiek czeka na […]

popołudnie



6
Od kilku miesięcy życie przypomina pędzący ekspres, goniący z zawrotną prędkością, bez jakichkolwiek przystanków. Niby łapię garściami te wyjątkowe momenty, a mimo wszystko wciąż patrzę z wielkim zdziwieniem, kiedy nagle w kalendarzu rozpoczyna się nowy miesiąc… Ostatni weekend pozwolił się na chwilę zatrzymać. O dziwo, prawie sto czterdzieści kilometrów od domu. Tego mi, a właściwie nam, było trzeba. Nie wspomnę już o cichym ogrodzie, leżaku, słońcu, pysznym jedzonku i zimnym napoju. I widoku szczęśliwej Dzidziulki, spędzającej prawie cały dzień na dworze, z masą atrakcji oraz tylko trochę starszą, cudną towarzyszką zabaw…  W ten weekend spojrzałam na Dzidziulkę zupełnie z innej […]

‘mamo’…


10
Dziesięć, a może piętnaście minut. Tyle wytrzymałam z Dzidziulką na molo, które widać na zdjęciach. Korzystając z faktu, że przejeżdżaliśmy przez Augustów, zatrzymaliśmy się na chwilę nad jeziorem. Dzidziulki radość na widok wody była niesamowita. Btw wracaliśmy do auta z płaczem.  Bo Dzidziulka wodę uwielbia. Jest na tyle odważna, albo jeszcze na tyle głupiutka, że wody się nie boi. Najchętniej skoczyła by z tego molo do wody i pływała razem z kaczkami. Dlatego nie mogłam puścić jej rączki nawet na chwilę. Ja chociaż wodę uwielbiam, na takich pomostach nie czuję się bezpiecznie. Przynajmniej nie przy krawędzi. Kolana mi się uginają. […]

black & white



7
Nadszedł chyba czas, by wyjawić nasz (wcale nie mały) sekret. Czytając naszego bloga czy przeglądając fotografie Dzidziulki, możecie mieć wrażenie, że mamy córkę – Anioła. Otóż mamy! Ale nie zawsze. Od kilku tygodni bywają bowiem dni, kiedy swą anielską stronę Dzidziulka chowa gdzieś bardzo głęboko. Takie dni, kiedy “nie” jest odpowiedzią, której usłyszeć nie chciała i swą niezadowoloną reakcję okazuje wyjątkowo głośno. Kiedy tupie nogą na środku chodnika. Kiedy płacze, ale sama nie wie dlaczego, a może wiedziała tylko zapomniała, więc płacze, bo skoro płakała, to na pewno miała ku temu ważny powód. Zatem dzisiaj na zdjęciach Dzidziulka z fochem.  […]

mrs foch


8
W poście z inspiracjami prezentowymi pisałam Wam o tym najpiękniejszym prezencie, jaki mogą dać dziecku rodzice – swój czas. Można zatem powiedzieć, że Dzidziulka ma Dzień Dziecka średnio co tydzień. Bowiem praktycznie w każdy weekend ma oboje rodziców, od rana do wieczora, calutkich dla siebie. Weekendowe poranki we troje są ulubioną porą Dzidziulki. Bo choć pobudkę robi nam o szóstej również w weekend, lubi i godzinę poleżeć pomiędzy rodzicami, przytulać się i rozdawać buziaczki raz Mamie raz Tacie, a z jej buzi nie schodzi uśmiech. Choć doskonale wiedziałam co uszczęśliwi me dziecko, mimo wszystko postanowiliśmy z Tatą Dzidziulki zafundować naszej […]

kolorowy dzień dziecka



5
Za dziesięć tygodni nasz poukładany już całkiem nieźle świat ponownie zostanie wywrócony do góry nogami. Po zdobytych doświadczeniach  wiem, że należy oczekiwać nieoczekiwanego.   Kiedy bowiem dwa lata temu zbliżał się właśnie ‘ten’ wyczekiwany od miesięcy dzień, wydawało się, że jesteśmy przygotowani. Jednak cała nabyta przez miesiące wiedza w sytuacji kryzysowej albo uleciała albo w praktyce mijała się z prawdą. Po prawie dwóch latach na pewno jesteśmy lepiej przygotowani.  Dlatego już teraz wiem, że za dziesięć tygodni nasz świat stanie na głowie. Dosłownie. A potem poukładamy sobie wszystko, nauczymy się życia w nowej rzeczywistości. Jaka ona będzie? Okaże się niedługo. […]

łapiąc każdą chwilę


6
Kiedy po studiach podjęliśmy decyzję, by powrócić do rodzinnego miasta, było ciężko. Zawsze wracaliśmy do domu z sentymentem, ale przyjeżdżanie na weekend to co innego, niż życie na co dzień. Przez pięć lat zarzekaliśmy się, że jeśli kiedykolwiek będziemy się przeprowadzać, to tylko do jeszcze większego miasta. Tymczasem życie potoczyło się tak a nie inaczej. Chociaż mieszkanie w wielkim mieście ma masę minusów, ma również wiele pozytywów, których bardzo, ale to bardzo nam brakowało. Człowiek jednak do wygód szybko się przyzwyczaja. Jak łatwo się domyślić, nie byliśmy szczęśliwi. Myślę, że podświadomie wiedzieliśmy, że ten powrót jest jedynie jakimś etapem w […]

nasze małe miasto



Dostałam kiedyś, jeszcze przed pojawieniem się na świecie Dzidziulki, prezent z okazji Dnia Matki od… siostry. Z życzeniami, bym szybko zdecydowała się zostać Mamą. Swoją drogą te sprezentowane przez siostrę kolczyki mam do dziś i bardzo je lubię. Choć to dopiero drugi rok, kiedy Dzień Matki jest również moim świętem, powiem Wam, że zupełnie nie pamiętam już jak to jest nie być mamą… Dzidziulka ma dopiero 21 miesięcy. Choć buzia jej się nie zamyka, do określenia jej jako mówiącą dużo brakuje. Nie mówi pełnymi zdaniami, jej wypowiedzi to raczej zlepki słów, nieodmienionych czasowników i rzeczowników, a rozmowa z nią przypomina […]

mamą być…


 W zeszłym roku przygoda Dzidziulki z piaskownicą była krótka. Nie pomogło rozkładanie kocyka. Dotykanie nóżkami piasku było dla Dzidziulki niefajne, tak po prostu. Piaskownicę podziwialiśmy więc z daleka. W tym roku wyprawa do piachu jest… fajna. Do niezbędnych akcesoriów spacerowych doszły: łopatka, grabki, wiaderko. Ostatnio zaczęłam zabierać ze sobą wózek, bo ciężko nosić worek potrzebnych na spacer pierdół.  Muszę przyznać, że moje wyobrażenie o zabawie w piaskownicy było… hm… wyidealizowane. Tymczasem poznajemy niepisane zasady, jakie panują w różnych piaskownicach, które odwiedzamy. Przyglądam się tym wszystkim zjawiskom z wielkim niedowierzaniem. Z ulgą, że nie jestem już dzieckiem.  I z przerażeniem, że […]

pastele w piaskownicy



9
On mówi, że jestem lekkomyślna.  Że dziecko chcę “załatwić”.  Że przecież chore, w domu siedzieć powinno.  Że zobaczę, że wszystko będzie na mnie… Oczywiście, kiedy Dzidziulka z wirusem walczyła, z gorączką, gilami po sam pas i kaszlem, który bezlitośnie oddychać, spać a nawet jeść nie dawał, siedziałyśmy zamknięte w czterech ścianach.  Właściwie snułyśmy się po domu, jak zjawy, zajmując przeważnie pozycję leżącą.  Zmieniając co raz otoczenie, przechodząc z łóżka do łóżka, z pokoju do pokoju.  Kiedy jednak wszelakie objawy minęły, oprócz nieszczęsnego kataru, którego niestety pozbyć się ciężko, chęć złapania świeżego powietrza pełną piersią, a nie wciągniętego przez szparę uchylonego […]

katar to nie choroba


6
Te zdjęcia leżały na dysku od wielu dni… Podchodziłam do nich wielokrotnie i za każdym razem wydawały mi się takie… zwykłe. Ujęcia standardowe, jakich mamy wiele, a i Dzidziulki miny, spojrzenia takie, jak i na pięciu ostatnich “sesjach”. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie odstawić aparatu na jakiś czas, by nabrać dystansu i spojrzeć z innej perspektywy.  Dzisiaj oddałabym wiele za taki właśnie “zwykły” rodzinny spacer, wypełniony tymi “zwykłymi” kadrami, “zwykłymi” spojrzeniami i “zwykłymi” uśmiechami… Wspomniana ‘inna’ perspektywa przyszła sama, zupełnie niespodziewanie. Oczywiście nie o taką zmianę perspektywy mi chodziło. Choć wydaje się, że matka to taka istota, która jakby […]

matka (nie) choruje



8
Ostatnio zrobiłam się bardzo sentymentalna.  Chyba muszę zwalić wszystko na zaburzoną gospodarkę hormonalną.  Jeszcze nie tak dawno kręciłam kółka w pobliskim parku z naszym czerwonym wózeczkiem i maleńką Dzidziulką.  Dzisiaj wózek się kurzy w przedpokoju, zaś Dzidziulka kręci kółka w tym samym parku ze swoim wózeczkiem i lalą. A jeszcze tego lata będziemy w tym samym pobliskim parku kręcić kółka z dwoma wózkami.  Większym z maleńkim Dzidziusiem oraz mniejszym z Dzidziulkową lalą.  sweter, kapelusz – h&m spodnie – f&f chustka – deichmann buty – chamiopns

sentymentalnie…


5
  Nie miałam zamiaru publikować tego typu postu. Aparat wrzuciliśmy do wózka, by zrobić fotkę do rodzinnego albumu. Kiedy jednak wróciliśmy do domu i ujrzałam zdjęcia, stwierdziłam, że nie mogę ich tak po prostu zakopać na dysku komputera. W ubiegłe Święta Wielkanocne Dzidziulka była siedmiomiesięcznym bobasem, z katarem i wychodzącymi pierwszymi ząbkami. Za oknem było śniegu po pas, więc z koszyczkiem wielkanocnym wydelegowałyśmy Tatusia, który zresztą pojechał autem. W Wielkanocny niedzielny poranek jeździliśmy po mieście szukając otwartej apteki, by kupić jakąś maść na bolące dziąsła dla naszej malusiej Dzidziulki. W tym roku jest inaczej. Ze święconką poszliśmy  pieszo całą rodzinką. […]

Wielkanoc