Wiele kobiet, z którymi miałam okazję porozmawiać na ten temat twierdzi, że rodzić nie trzeba się uczyć.
Że i tak na ‘to’ nie da się przygotować, bo przecież nie zaplanujesz porodu. Że instynkt wystarczy, by wydać na świat dzieciątko. Że natura ‘zrobi swoje’, zaś szkoły rodzenia to tylko niepotrzebny wydatek i marnowanie czasu.
Ja jednak na przekór tym negatywnym zdaniom do szkoły rodzenia poszłam.
Po pierwsze uważam, że choćby zjadło się wszystkie rozumy, warto się uczyć. Bo może akurat spotkamy kogoś, kto tych rozumów zjadł jednak o jeden więcej niż my.
Po drugie, w internecie jest masa informacji, często sprzecznych, bo co człowiek to opinia, a i dziecko każde inne, więc reguł nie ma. Gdy naczytamy się tych wszystkich wszechwiedzących artykułów, często zamiast rozwiązania problemu, odchodzimy od komputera z mętlikiem w głowie i jeszcze większą niewiedzą.
Warto więc wybrać się do szkoły rodzenia, by tam zaczerpnąć wiedzy specjalisty. (No i od tego należałoby zacząć poszukiwania szkoły rodzenia. Ja wybrałam szkołę rodzenia, którą prowadziła położna, pracująca w szpitalu, w którym planowałam rodzić.)
Bo mama, choć może być skarbnicą wiedzy, swoje dziecko/dzieci rodziła wiele lat temu. Będzie doskonałą babcią dobrą radą i nie uważam, by wszystkie rady z poprzedniej ‘epoki’ były nieaktualne, ale warto dowiedzieć się, jak teraz wszystko wygląda.
Prosty przykład… pielęgnacja pępka. Dwadzieścia lat temu zalewali fioletem. Potem stwierdzili, że najlepiej przemywać rozcieńczonym spirytusem. Rok temu, gdy rodziłam Dzidziulkę, najlepszą pielęgnacją była woda i… mydło 🙂
Ewentualnie Octenisept, gdyby działo się coś niedobrego.
Do szkoły rodzenia warto się wybrać, nawet jeśli jest się już matką i po kilku latach zostanie się nią po raz kolejny, bo czasy się zmieniają. Na rynek wychodzą wciąż nowe produkty. I tu też kolejny plus uczęszczania do szkoły rodzenia. W takiej szkole często można zapoznać się np. z ofertą kosmetyczną dostępną na rynku. Dostaje się dużo gratisów, próbek, które można najpierw przetestować na sobie, sprawdzić, czy nie przeszkadza nam zapach, konsystencja itd.
Ja właśnie dzięki szkole rodzenia odkryłam kosmetyki Skarb Matki, jednak o tym zrobię oddzielny post.
Szkoła rodzenia przygotowała mnie do porodu na pewno. Fizycznie i psychicznie.
Nauczyłam się oddychania, parcia. Może wydaje się, że to zbyteczne, bo w czasie ostatniej fazy porodu parcia nie da się powstrzymać, ale możemy sobie pomóc, ukierunkowując nasze siły. Jak już wspomniałam wybrałam szkołę rodzenia, którą prowadziła położna, pracująca w szpitalu. Dzidziulka czekała na nią cały dzień, aż zacznie nocną zmianę i ‘odbierze ją’ 🙂
Położna, która znała mnie od kilku tygodni, którą widywałam regularnie, dała mi poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście był ze mną Tatuś Dzidziulki, więc to poczucie bezpieczeństwa było podwójne. Owo poczucie bezpieczeństwa jest w czasie porodu niezmiernie ważne, ponieważ kiedy kobieta czuje się bezpiecznie, produkuje endorfiny, a te jako naturalne substancje znieczulające łagodzą porodowy ból.
Szkoła rodzenia przygotowuje psychicznie do wejścia w nową rolę. Nikt tam nie mydli oczu, że będzie pięknie i kolorowo. Wręcz przeciwnie. Brzuchate mamy, które żyją z głową w chmurach, szybko zostają sprowadzone na ziemię, że dzieciątko, które się urodzi, będzie brzydkie, pomarszczone, czerwone, niczym nie przypominające pięknego noworodka z reklamy. Poród zaś będzie długi i bolący, bo tylko niewielki odsetek rodzących kobiet pierwsze dzieciątko rodzi w 3 godziny, więc nastawić się trzeba na długie godziny bolących skurczy.
Szkoła rodzenia daje oczywiście wiedzę. Wiedzę o tym co się będzie działo w czasie porodu, co się będzie działo podczas naszego pobytu w szpitalu z nami, z dzieciątkiem. Wiedzę o opiece i pielęgnacji dzieciątka, o laktacji i wielu innych jakże istotnych dla młodej matki tematów.
Szkoła rodzenia ma jednak więcej plusów. To również sposób na wyjście z domu. W ostatnim trymestrze ciąży, kiedy brzuch jest już wielki, kobieta przestaje czuć się atrakcyjna (o ile nie nastąpiło to wcześniej). Najchętniej zamknęła by się w domu i przeczekała do momentu porodu. Zajęcia są motywacją do zdjęcia szlafroka i kapci, do wyjścia, do ruchu. W mojej szkole rodzenia oprócz zajęć teoretycznych, były także zajęcia fizyczne. W domu, ze względu na początkowe problemy i nakaz leżenia, ćwiczyć się bałam. W szkole pod okiem położnej już nie, ponadto po każdych zajęciach położna osłuchiwała brzuszek.
No i ostatni, ale wcale nie mniej ważny argument. Szkoła rodzenia to cała gromadka potencjalnych przyszłych ‘koleżanek na spacerki’. Bo przecież każda znajduje się w takiej samej sytuacji, za chwilę zostanie mamą. Towarzystwo na spacery zawsze się przyda, bo fajnie porozmawiać z kimś, kto odpowie nam nieco bardziej rozbudowanym zdaniem, niż ‘aguuu’.
Moja szkoła rodzenia była płatna, ale zdecydowanie są to dobrze wydane pieniądze. Wyboru nie miałam, bo bezpłatnych nie było. Jednak w wielu miastach działają szkoły, które są bezpłatne, często prowadzone przez fundacje. Warto więc zobaczyć, co mają do zaoferowania.
body – h&m
kamizelka – smyk
spodenki – in extenso
rajstopy – wola
buty – lasocki kids
ocieplacze, chustka – pożyczone od mamy
Ja nie poszłam do szkoły rodzenia, bo wmówiłam właśnie sobie, że kobiet wie od siebie sama najlepiej co i jak!
i jeżeli o Mnie chodzi, JA sama spisałam się na medal.
pojechałam do szpitala w idealnym momencie, bez paniki, na spokojnie…
po badaniu usg i ktg – lewatywka i na sale porodową 🙂
3 bóle, 2 parte i Kornelia na świecie [10minut!] 🙂
Położne?
Powiedziały, że takiej pacjentki i takiego porodu długo, długo nie widziały 🙂
To było miłe bardzo 🙂
I uważam nadal- że TYLKO spokoj Nas może uratować!
W każdej sytuacji 🙂
oj tak-spokój może uratować… Adrenalina wstrzymuje akcję porodową, więc nooo stresss, ale to łatwo powiedzieć, gorzej z wykonaniem. Spokój, poczucie bezpieczeństwa, wszystko co pomoże w produkcji naturalnych substancji znieczulających, jak najbardziej wskazane. Ale odczuwanie bólu to sprawa bardzo indywidualna.
Osz Ty Szczęściaro! 10 minutowy poród… Ty wiesz ile osób Cię teraz nie lubi? Niewiele kobiet ma takiego farta, większość jednak musi się nieco natrudzić. Mój poród trwał trochę ponad 12 godzin oO Nie polecam :p
🙂
Myśmy chodzili do szkoły rodzenia i nie żałuję. Pewnie jakby nie poszła to też by nic się nie stało ale warto było posłuchać paru rady specjalisty.
Tak jak w Twoim przypadku zajęcia prowadziła położna ze szpitala, w którym później rodziłam. To też był plus. No i jeszcze poznanie wielu mamusiek, które były w podobnym okresie, a z niektórymi mam kontakt do tej pory.
Fajne doświadczenie- przydały mi się na przykład porady dotyczące kąpieli maluszka, ale zupełnie nie pomogły odnośnie oddychania w trakcie porodu…
Dzidziulka wygląda obłędnie!!!
Dziękuję za komplement! Dzidziulka skupiała na sobie wzrok wszystkich przechodniów tego dnia. Zaczepiała uśmiechem, a gdy ludzie zatrzymywali się i zagadywali, uciekała zawstydzona w ramiona Mamusi 🙂
A co do szkoły rodzenia to w mojej była nawet "wycieczka" na oddział porodowy. Początkowo nieco straszyła, ale okazała się przydatna, bo człowiek czuł się pewniej, gdy tam już trafił 🙂