Archiwum miesiąca: luty 2015


4
Jelenie, znowu. Ten motyw zachwycił mnie na tyle, że postanowiłam uszczęśliwić dwoje moich dzieci. Właściwie, od kiedy zostałam mamą ‘parki’ jeszcze bardziej doceniam rzeczy unisex, które posłużą dłużej, obu maluchom. Widzieliście już Dzidziulkowy zestaw czapa plus komin, który zapewne kiedyś odziedziczy młodszy brat, a tymczasem on otrzymał – kocyk. Tych nigdy za wiele. Dwustronny koc, z grubej dresówki, z modnym printem, służy nam całą zimę. Rewelacyjnie się sprawdza, zarówno w domu, jak i w terenie. Simon&Sophie odkryłam oczywiście przypadkiem. Trafiłam przez pomorze, do mazowieckiego, a ostatecznie okazało się, że Ania to dziewczyna z podlasia! I to nasze małe miasto nagle stało […]

simon&sophie


1
Jeszcze Wam nie pokazywaliśmy, ale oczywiście ciocia Marta z wielkim okiem odwiedziła nas po raz kolejny, gdy tylko udało nam się z Dzidziusiem opuścić szpitalne mury. Dzidziulka czuła się na tyle swobodnie przy cioci, że popisywała się bardzo i ciężko było ją ‘ogarnąć’. Dzidziuś z kolei, który raczej należał do grupy tyci terrorystów, zachowywał się wyjątkowo spokojnie. Zaś kiedy Fotomia ululała go w czasie sesji, to spał jeszcze półtorej godziny po jej wyjściu. Oto kilka naszych ulubionych kadrów z tego spotkania. Wczoraj Dzidziuś skończył sześć miesięcy. I choć czas ten nie należał do najłatwiejszych, mimo wszystko, kiedy patrzę na te […]

w obiektywie fotomii… po raz czwarty!



 Po raz kolejny potwierdziła się reguła, że każde dziecko jest inne. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że nasze doświadczenie zdobyte przez dwuletni okres bycia rodzicem jest nieprzydane. Po raz kolejny sprawdzone sposoby okazały się niewłaściwe… Smoczuś podobnie, jak poprzednio, kupiony czekał na maluszka, zanim ten pojawił się na świecie. Tak, na czarną godzinę, na wszelki wypadek, by w razie kryzysu, który zapewne nastąpiłby w najmniej właściwym momencie, nie pędzić na przykład w środku nocy do apteki, a potem jeszcze wyparzać, podczas gdy dzieciątko mocno płacze, doprowadzając rodziców (głównie z bezradności) na skraj załamania nerwowego. Dzidziulka smoka nie potrzebowała. Nie upominała […]

chicco przyjaciel


9
  Dochodzi godzina dziesiąta. Zamykam oczy. Promienie słońca grzeją mą twarz. Czuję ciepło i szybko myślami odpływam w przyszłość. Już wkrótce taka pogoda będzie codziennością. Trzymam tyci Dzidziulkową rączkę, tiptopkami poruszamy się do przodu. Drugą ręką pcham wózek z Dzidziulkiem, który odpłynął w ramiona Morfeusza, gdy tylko poczuł świeży powiew powietrza. Zerkam co chwila, czy nie zbaczamy z drogi, by znów przymknąć oczy i zatrzymać się w myślach tym razem nieco dłużej. Na sekundę zapominam o zabieganym poranku, o tym szykowaniu się w pośpiechu, umilanym jękami i płaczem, o trudach wpakowania się do auta, o tym, że właśnie zmierzamy do […]

słońce!



7
Miłości najpiękniejszej, najcudowniejszej, najszczerszej… Miłości bezgranicznej, bezinteresownej, bezwarunkowej… Miłości tak wielkiej, tak czystej, tak idealnej… Nie kupisz nigdzie, nie spotkasz nigdzie, ale możesz tę miłość urodzić… Na dodatek nie raz, a dwa (i więcej) razy. I nie ma cudowniejszego uczucia, niż dzielenie tej miłości. Nie tylko w walentynki. Codziennie. Czy to leniwy poniedziałkowy poranek, czy rozbrykany piątkowy wieczór. Miłość tryska z każdej strony. Nie ma piękniejszego widoku. Serca nasze się radują, gdy widzą te dwa małe serduszka, tak przepełnione miłością. Tą najpiękniejszą, najcudowniejszą, najszczerszą. Tą bezgraniczną, bezinteresowną, bezwarunkową. Miłością tak wielką, tak czystą, tak idealną. Nie tylko w walentynki…   […]

love


4
Podpowiada mi. Podpowiada od zawsze. Czasem bardzo głośno, czasem tylko szeptem. Jednak zawsze coś do powiedzenia ma. Intuicja…  Ufam jej, choć zdarza się, że Tata Dzidziulkowy uśmiecha się tym swoim uśmiechem. Takim kuszącym, nieco nieśmiałym, który znaczy, że uważa inaczej, ale przecież serca rozumem nie przegada. Odpuszcza więc i tylko delikatnie się uśmiecha. Niby ukradkiem, ale ukochane moje, choć tak naprawdę to jego, wądołki w polikach wszystko zdradzają. I wtedy nawet trochę wątpię. Później okazuje się, że intuicja podpowiada dobrze, a wtedy zaufanie znowu większej mocy nabiera. Bywa, że Tata Dzidziulkowy nazywa mnie czarownicą, albo wroną, co kracze. Ale przecież […]

intuicja



2
Już w sobotę walentynki. Należę do grona osób, które uważają, że uczucia należy pokazywać codziennie, a nie od święta. Pokazywać, nie drogimi prezentami, choć i te od czasu do czasu nie zaszkodzą. Pokazywać przede wszystkim drobnymi gestami, czułymi spojrzeniami, miłymi słowami. Ot tak, po prostu. Pokazywać miłość by codzienność, zwłaszcza ta szaro bura, choć odrobinę nabrała koloru. Jestem ponadto zdania, że walentynki do dobra okazja, by mimo wszystko zatrzymać się na chwilę i zastanowić, jak sprawić tej drugiej połówce radość. Nie trzeba od razu wpadać w wir komercyjnej strony tego święta. Nikt nie zmusza kupować wszystkich napotkanych pluszaków z serduchem, […]

walentynki


4
Pytanie zaczerpnięte oczywiście z Krainy Lodu, którą odkryliśmy stosunkowo nie dawno, a którą pokochaliśmy całą rodziną. Nawet Domik uradowany patrzy w ekran, gdy tylko damy mu ku temu sposobność. Dzidziulka od wielu tygodni zadaje to pytanie, wypatrując śniegu za oknem. A kiedy prószy, pyta, czy napada go tak dużo, że będzie można ulepić bałwana. No i pewnego weekendu wyczekiwana zima przyszła. Taka prawdziwa, biała, gdzie śniegu pod dostatkiem. W tygodniu nie ma opcji, by ciągnąć wózek i sanki, więc obecność Taty chciałam wykorzystać, by pokazać Dzidziulce, że oprócz zabawy w lepienie bałwana, zima ma wiele do zaoferowania. Ubrałam ją, po […]

ulepimy dziś bałwana?



6
Najwspanialsza chwila na świecie – to oczywiście chwila, w której stajemy się rodzicami. Przepełnia nas tak ogromne szczęście, że wówczas nikt nie myśli o tym, że to również chwila, w której oprócz tej ogromnej radości, rozpoczyna się właśnie okres wiecznej troski. Troski, która nie mija. Troski, która trwa nieustannie do końca naszego życia… Po raz pierwszy poczułam tę gorszą część bycia rodzicem miesiąc po urodzeniu Dzidziulki. Trafiłyśmy z przedłużającą się żółtaczką do szpitala, o dzień za późno niestety, więc przyjęte zostałyśmy na oddział dziecięcy, choć Dzidziulka mimo tych kilkunastu godzin po przekroczeniu magicznej granicy trzydziestu jeden dni wciąż przecież była […]

kiedy stajesz się rodzicem…