Szafa


6
Wczesny poranek. Dzidziulka jak co dzień tupta (jest taki wyraz w ogóle?) z pieluchą i kocykiem do naszej sypialni. Wita się z maleńkim bratem. On oczywiście nawet jeśli jęczy i marudzi na widok Dzidziulki uśmiecha się od ucha do ucha. Leżymy i tulimy się bez pośpiechu, bo przecież i tak nawet nie ma siódmej… Dzieciaczki leżą obok siebie na wielkim sypialnianym łożu, a ja zaczynam podnosić rolety, by wpuścić trochę światła i wreszcie się obudzić. Kiedy wracam do sypialni Dzidziulka przytula młodszego brata, obejmując jego szyjkę. Dzidziuś ową ręką zasłonięte ma usta i widzę nie do końca sytuacja mu się […]

czy warto mieć rodzeństwo?


8
“Chciałabym nie mieć marzeń” – powiedziała, a mnie zamurowało. “Moje życie nie byłoby takie trudne. Fakt, że się nie spełnią tak bardzo boli” – wytłumaczyła, ale mnie zamurowało jeszcze bardziej… Gdy jesteśmy dziećmi marzymy i nawet nie zastanawiamy się czy warto. Nie analizujemy. Nie wnikamy w  ich realność. Po prostu dajemy ponieść się fantazji. A już samo ‘przebywanie’ w marzeniach daje radość. Kiedy dorastamy, poznajemy prawa, którymi rządzi się świat. Prawa, które wydawało nam się doskonale znamy już mając naście lat. Okazuje się jednak, że świat nie jest taki kolorowy, a życie bywa brutalne. Wówczas jeszcze bardziej potrzebujemy marzeń. Świata […]

nie mieć marzeń…



2
Wczoraj Dzidziuś skończył dwa miesiące. Z jednej strony to tylko dwa miesiące, z drugiej to aż dwa miesiące. Przede wszystkim nie potrafię już sobie wyobrazić innego obrazka naszej rodziny. Czas ciąży i w ogóle okresu przed pojawieniem Dzidziusia wydaje się  jakby był wieki temu. Nasza codzienność już nabrała kształtu. Wypracowaliśmy nowy rytm dnia i muszę powiedzieć radzimy sobie całkiem nieźle. Choć wciąż Dzidziuś serwuje pobudki w nocy, ostatnio nawet i co godzinę, niewyspanie nie jest takie uciążliwe, jakby zaczęło być czymś naturalnym. Dzidziuś rośnie w oczach. Wskoczył właśnie w kolejny rozmiar, więc za mną pierwsza reorganizacja szafy. Nie tylko po […]

two months


6
Wiecie co jest fajnego w kiepskich dniach? To, że w końcu miną! Życie nie może składać się tylko z tych pięknych, byłoby przesłodzone i bolał by brzuch. Dzięki gorszym chwilom, doceniamy te lepsze. A im trudniejsze rzeczy do przeskoczenia stają nam na drodze, tym większa satysfakcja, że się udało. Dzisiejszy środowy poranek jest wyjątkowy. Mimo, że nie ma w nim absolutnie nic ‘wyjątkowego’. Za oknem szaro i buro. Korony drzew szaleją na wietrze, więc wygląda na to, że i za ciepło nie jest. Zajadamy z Dzidziulką śniadanie jeszcze w piżamach, choć dochodzi dziewiąta. Jedną ręką gryzę kanapkę, popijam herbatę, kontroluję […]

złote słońce i szara codzienność



13
W niedzielę wielki dzień. Choć drugi raz organizujemy chrzciny, mały stresik jest. Bo to bardzo ważny dzień zarówno dla nas, jak i małego Dzidziusia. Jako, że mieszkamy w niewielkiej miejscowości, ruszyłam na zakupy internetowe, poszukując w sieci idealnego stroju. Dzidziuś w dniu chrztu będzie miał siedem tygodni, jest więc jeszcze chudziutkim maleństwem, ale całkiem długim. Powiem szczerze, nie było lekko. Ze względu na porę roku, nieodzownym elementem garderoby takiego malucha jest… kurtka. Ręce opadały mi milion razy, zanim znalazłam Asanti for kids (klik). Bardzo nie chciałam, by Dzidziuś swój stylowy strój przykrywał polarową kurtką przypominającą te bazarowe, a tylko takie w […]

kurtka na chrzest – Asanti for kids


12
Od jakiegoś czasu zasypujecie mnie komplementami dotyczącymi zdjęć, które umieszczane są na naszym blogu. Dziękuję za każde słowo. Fakt, że zauważacie różnicę, unosi mnie pod sufit. Zwłaszcza, że pojawienie się Dzidziusia na świecie mocno ograniczyło mój czas, który mogę poświęcić na fotografię. Zastanawiacie się jak powstają nasze zdjęcia. Otóż na spacerze, w pośpiechu, piętnaście minut intensywnego biegania, wstawania, kucania. W domu zaś nie ma czasu na zabawy w programach graficznych, w grę wobec tego wchodzi ewentualnie szybka korekta ekspozycji, jeśli ujęcie jest naprawdę fajne i szkoda je wyrzucić. Pytacie się często o sprzęt. Szczerze powiedziawszy to nic nadzwyczajnego – canon […]

bo liczy się pasja



Niedziela. Przeciągając się w łóżku leniwie razy kilka, popijając kawę małymi łykami, jedząc śniadanie, które na co dzień zwykle brakuje czasu, spędzamy niedzielny poranek. Nie mamy większych planów na ten dzień. Chcemy po prostu po ostatnich zabieganych tygodniach nieco zwolnić, zatrzymać się. Odpocząć tym razem nie poprzez aktywność. Nie spieszymy się zatem, snujemy się po domu w piżamach do południa, bawiąc się z dziećmi, co raz tylko odrywając się od reszty rodziny na chwilę, by wykonać  jakieś obowiązki domowe, na które zabrakło czasu w minionym tygodniu. Takiej leniwej, bezproduktywnej niedzieli nie było w naszym domu dawno, bardzo dawno nawet. Normalnie […]

ostatnia niedziela


4
Już oficjalnie możemy powiedzieć, że mamy w domu gadającą dwulatkę, a więc nadszedł ten moment, kiedy na swój język trzeba uważać bardziej niż zwykle, bo obok stoi mała papużka. Papużka, której buzia się nie zamyka, no chyba że akurat przeżuwa mambę. Choć czasem potrzeba komentowania wszystkiego, co dzieje się dookoła bywa silniejsza niż zaklejająca, rozpuszczająca się właśnie w buzi, mamba. Kiedy Dzidziulka zaczynała swą przygodę z nauką mówienia, jak już wypowiadała jakiś wyraz to wyraźnie, albo wyraźnie na tyle, że bez problemu można było zrozumieć o co jej chodzi. Czytałam o dzieciaczkach i ich wymyślaniu, przekręcaniu i tworzeniu wyrazów, które […]

słowa



3
Lato minęło. Pożegnaliśmy je z lekkim żalem, albowiem z wiadomych przyczyn nie wykorzystaliśmy go w pełni. Końcówka zaś zupełnie nam ‘uciekła’, dlatego też ciepła połowa września cieszyła jeszcze bardziej.  Do pełni sił trochę brakuje i choć po spacerze odczuwam dyskomfort, nie potrafię się powstrzymać. Oczywiście aparat jest nieodzownym elementem naszego ekwipunku wraz z akcesoriami do przewijania. Po kilku miesiącach fizycznych ograniczeń, na nowo zakochuję się w mym canonie. Chociaż miesiąc temu nie zdawałam sobie sprawy, że mój brzuszek jest jakimkolwiek ograniczeniem, dzisiaj (prawie dziesięć kg mniej) fotografia jest jeszcze większą przyjemnością. Mogę biegać, skakać, leżeć i nie mam zadyszki po […]

hello autumn


18
Nadszedł wyczekiwany od tylu miesięcy moment… Poznajcie nowego członka naszej rodziny i kolejnego bohatera, który będzie pojawiał się na blogu. Oto mały Dzidziuś, choć wcale nie taki mały, bo urodził się ważąc 3400g i mierząc 57cm, a jego tyci stópki budziły zainteresowanie każdej pielęgniarki, podobno takie duże. Dzidziuś okazał się być silnym mężczyzną i już w czasie porodu się o tym przekonaliśmy. Położony na moim brzuszku zaczął czołgać się i pełzać. W drugiej dobie swojego życia zadziwił rodziców, kiedy leżąc na na brzuszku w inkubatorze, przekręcił główkę na drugą stronę, bez dziobania noskiem. W sumie zadziwia nas codziennie…  kombinezon – […]

Dzidziuś



5
    Od dwóch tygodni jesteśmy w domu. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, gdzie owe dwa tygodnie się podziały. Wiele razy pytana byłam, jak Dzidziulka zareagowała na swojego braciszka, czas odpowiedzieć na to pytanie. Nie chciałam pisać od razu, by nie zapeszyć, by nie okazało się, że to tylko pierwsze wrażenie, a później rzeczywistość okazałaby się zupełnie inna. Być może nasza długa hospitalizacja odegrała wielką rolę w tym wszystkim, mimo to nie życzę nikomu, by tę teorię sprawdzać. Będąc w szpitalu, Dzidziulkę widziałam dwa razy – krótko, na szpitalnym korytarzu, poza oddziałem. Nie tylko dlatego, że na oddział nie mogą […]

Rodzeństwo


5
Minął tydzień odkąd jesteśmy w domku. Powoli wracamy do internetowego świata. Wybaczcie blogową ciszę… Potrzebowaliśmy tego tygodnia, by powrócić do normalności. Właściwie ja potrzebowałam tego tygodnia, by opadły emocje. By wydarzenia ostatnich dwóch tygodni w końcu przetrawić. By pogodzić się z tym, na co i tak wpływu nie miałam… Wreszcie, by nacieszyć się moją rodziną, którą musiałam opuścić na dwa tygodnie. To były chyba najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu. W murach szpitala musiałam jednak  zmierzyć się nie tylko z tęsknotą, o której pisałam w ostatnim poście.. Nie znoszę szpitali od dawna. Choć w tych murach już dwa razy ‘dostałam […]

home sweet home



4
Praktycznie od momentu, kiedy test pokazał dwie kreski, Tata Dzidziulki zaczął myśleć o tym, jak to będzie, gdy przyjdzie czas rozwiązania. Mnie dziewięć miesięcy wydawało się tak odległe, że wciąż myśli o opuszczeniu mej rodzinki na trzy dni, odkładałam na później. Szybko jednak los wystawił nas na tę próbę, kiedy w dwunastym tygodniu przerażona trafiłam na trzy dni właśnie w szpitalne mury. Nigdy nie rozstawałyśmy się z Dzidziulką na dłużej niż dwie, trzy godziny, więc obaw było sporo. Wszyscy jednak test przeszliśmy na piątkę. Tata z Dzidziulką poradzili sobie znakomicie. Do końca ciąży byliśmy więc spokojni, bo wiedzieliśmy, że to […]

tęsknota


5
“Dziiiidziaaaa gdzie Ty? Dzidziaaaa?” woła Dzidziulka… Oficjalnie ogłaszam, że przestaje być zabawnie. Wieczorne wygibasy dzieciątka i napinanie brzucha już całkiem bolesne dają nadzieję, że to będzie dziś. A potem kładę się, wreszcie usypiam i… budzę się rano. Oczywiście w jednym kawałku. Telefony bliższe i dalsze, z pytaniami, czy już po wszystkim, czy już w szpitalu, choć wiem że z troski i dobrego serca, nakręcają jeszcze bardziej. Przecież taką wieścią podzielilibyśmy się ze światem i przecież nie mamy na to wpływu, a Dzidziuś w ogólne nas nie słucha. To nie tak, że specjalnie go przytrzymujemy. Przecież my sami chcielibyśmy już go […]

ostatnie słowo