On mówi, że jestem lekkomyślna. Że dziecko chcę “załatwić”. Że przecież chore, w domu siedzieć powinno. Że zobaczę, że wszystko będzie na mnie… Oczywiście, kiedy Dzidziulka z wirusem walczyła, z gorączką, gilami po sam pas i kaszlem, który bezlitośnie oddychać, spać a nawet jeść nie dawał, siedziałyśmy zamknięte w czterech ścianach. Właściwie snułyśmy się po domu, jak zjawy, zajmując przeważnie pozycję leżącą. Zmieniając co raz otoczenie, przechodząc z łóżka do łóżka, z pokoju do pokoju. Kiedy jednak wszelakie objawy minęły, oprócz nieszczęsnego kataru, którego niestety pozbyć się ciężko, chęć złapania świeżego powietrza pełną piersią, a nie wciągniętego przez szparę uchylonego […]