Archiwum roku: R


9
Lada chwila i w naszym domu nie będzie już raczkującej Dzidziulki, bo będzie biegająca!  Łapanie równowagi wychodzi Dzidziulce coraz lepiej, zaś zabawa w dwa kroczki do Mamy opanowana prawie do perfekcji. Dzidziulka ma taką frajdę z samodzielnego chodzenia, że nie może przestać. Wczoraj ze dwadzieścia minut wstawała i pędziła do Mamy, do Taty na zmianę, sama sobie bijąc brawo. Do tej pory podnosiła się trzymając choć jedną ręką czegoś stabilnego. Teraz ćwiczy wstawanie na nogi już bez “trzymanki”. Zaś z pchaczem to już nie chodzi, a biega… Jestem przeciwniczką chodzików. Takich, w które wkładasz dziecko i ono siedzi, obciążając swój […]

z drogi… Dzidziulka idzie!


3
Miał być post o skoku rozwojowym Dzidziulki. Jednak musi jeszcze poczekać. I to z bardzo błahego powodu. Całkiem możliwe, że jeszcze “trwa”, choć myślałam, że mamy to za sobą. I cała mądrość ma poszła do kosza. Dzidziulka jak kobieta z burzą hormonów śmieje się i płacze na zmianę średnio co pięć minut. W nocy budzi się i spać nie może. W dzień zaś jak zombie z podkrążonymi oczkami ledwo chodzi. Do tego przebijający się ząbek. Matka z burzą hormonów zaś niby z jednej strony rozumie Dzidziulkę, z drugiej jednak marzy o przespanej nocy i prosi siły wyższe o cierpliwość, bo […]

burza w Dzidziulkowej głowie…



2
Dziś Dzidziulka była w lesie… I niby nic w tym takiego nadzwyczajnego. Przecież to tylko las… ok. Ale to był pierwszy wypad Dzidziulki do lasu. Do tej pory Dzidziulka podziwiała las z daleka. Najczęściej przez okno bądź zza szklanego dachu samochodu. Swoją drogą za każdym razem patrzyła na korony drzew jak zahipnotyzowana. Czemu? Bo iść do lasu najzwyczajniej w świecie się bałam.  Ale od początku… Las uwielbiam. W dzieciństwie spędzałam dużo czasu na wsi, więc przyrodę kocham mocno.  Do lasu chodziłam nawet sama. Taka byłam odważna.  Do czasu, gdy poznałam Tatusia Dzidziulki…  On omija las jak może. Nie dlatego, że […]

leśne black and white


1
Kiedy ziemniaków z obiadu zostanie nawet się cieszę. Czasami celowo obieram więcej. Bo wyczarować z nich można kilka fajnych ziemniaczanych przysmaków. Pierwszy i chyba ulubiony mój sposób na takie ziemniaki to placki. Ziemniaki mielimy przez maszynkę, ewentualnie dobrze rozgniatamy widelcem :p Wsypujemy trochę mąki i zagniatamy ciasto. Dosypujemy co raz mąki, aż otrzymamy ciasto jak na kopytka… Robimy “kuleczki”, które następnie spłaszczamy. Placki smażymy do zarumienienia na gorącym oleju. Uwielbiam je same, czasem na słodko ze śmietaną i dżemem, ale ze względu na męskie podniebienie w domu najczęściej zjadamy z sosem pieczarkowym. Sos ten równie szybko się robi, o ile […]

mój sposób na ziemniaki z obiadu…



7
Pierwsze Urodziny Dzidziulki za nami. Świętowaliśmy je dwa razy. Najpierw w domku, w naszym rodzinnym składzie 2+1.  Jako, że weekendu zabrakło, większa impreza odbyła się nieco po czasie 🙂 Ale jak zawsze wszystko super się złożyło. Dzidziulka przeszła bowiem kolejny skok rozwojowy i mogła w pełni cieszyć się imprezką i radosnym uśmiechem zabawiać swych gości. Większą imprezkę zrobiliśmy poza domem. W “świecie zabaw”, a więc w miejscu, które kochają chyba wszystkie dzieci. Moda na sale zabaw trwa w najlepsze. W naszym niby małym mieście, sal jest kilka, więc było w czym wybierać. My zdecydowaliśmy się na taką, w której można […]

Look who’s one!


Zdecydowanie lato się kończy. Jako, że należę do grupy zmarźlaków, nie ma szans na spacerowanie w krótkim rękawie, gdy na dworze raptem 18 stopni i wiatr. Dzidziulka choć gorąca dziewuszka, jeszcze dzieciątko, więc letnie ubranka odkładamy na bok. I choć wielkimi krokami zbliża się jesień ja się cieszę. Jak to Tatuś Dzidziulki wciąż powtarza: “ja jestem inna niż reszta świata” i ” bo ja zawsze odwrotnie niż wszyscy na świecie”. No cóż. Drugiej takiej nie ma na pewno :p Ludzie ‘płaczą’, że lato się kończy, jesienne depresje łapią. Ja za latem zatęsknię dopiero zimą, kiedy góry białego cudnego puchu zamienią […]

idzie jesień… jupi…



2
  Zdjęcia leżą na dysku już od jakiegoś czasu i wreszcie doczekały się swoich pięciu minut na Dzidziulkowym blogu… Post powstawał na raty, bo albo nie mogłam się zdecydować, które z ponad setki zdjęć wybrać, albo Dzidziulka budziła się akurat w momencie, gdy dotykałam laptopa, albo padnięta na oczy ledwo patrząca nie miałam siły na nic. I stwierdziłam, że pisać tym razem nie będę. Zresztą co tu pisać. Lukru ostatnio mało, chyba cukier puder na wyczerpaniu i nie ma z czego zrobić. A co to za blogowanie bez lukru? Powiem tylko, że pewnego całkiem słonecznego, choć nieco chłodnego popołudnia, wybraliśmy się Dzidziulkową […]

skansen bez lukru


3
Kolejny post z cyklu ‘pierwszy raz’… Tym razem pierwsze wesele Dzidziulki. Obaw mieliśmy sporo. Różnych. Bo z roczniakiem, do tego ząbkującym, bywa różnie. Miałam tylko nadzieję, że w Kościele, w czasie składania przysięgi przez Młodą Parę, Dzidziulka nie będzie płaczącym bąblem, zagłuszającym najważniejszą część imprezy. Udało się. I pogoda dopisała. Było rewelacyjnie ciepło i słonecznie, choć prawie cały tydzień padało. Wesele też bardzo udane. Nie tylko Dzidziulka, ale i rodzice wybawili się że hej.  Dzidziulka oczywiście całą imprezą zachwycona. Obawy nasze okazały się niepotrzebne. Dużo ludzi, wszyscy się uśmiechają. Muzyka gra. Jej świat. A jeszcze miała towarzystwo najlepsze… Dzieciaczkowe. Najchętniej […]

Weselny klimat…



1
Liebster Blog Awards… Gdzieś mignęło mi kiedyś na jakimś blogu, ale bez głębszego wdawania się w szczegóły po prostu poszłam dalej. Dostałam cynk, że zostałam nominowana przez mamę blogerkę do nagrody Liebster Blog Awards.  Myślę sobie: wtf?  Czytam więc o co w tym wszystkim chodzi, jaka nagroda?  “Czym jest Liebster Blog Awards? Nominacja do Liebster Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonywaną robotę”. Celowo jest przyznawana ‘mniejszym’ blogom, o mniejszej liczbie zaglądających i obserwujących, lub takich, które działają od niedawna – tak, by też miały szansę na zaistnienie w blogowej społeczności. Po odebraniu nagrody należy […]

Liebster Blog Awards…


8
Dziś krótko, choć działo się duuużo. Kuchnia mnie woła, bo kipi cała, ale ja udaję, że nie słyszę.  Babeczki pyszne, podobno. Tortu miało nie być dziś, ale był. Tak wyszło, przypadkiem. Udało mi się zrobić w Dzidziulkową drzemkę, która już od kilku tygodni trwa dwie godziny. Bałam się chwalić wcześniej, żeby nie zapeszyć, ale już chyba mogę głośno to powiedzieć. Doczekałam się.  Dzidziulka jakaś doroślejsza. Chyba patrzę inaczej, bo od wczoraj raczej nie urosła.  Babeczki z kremem jadła i tortu trochę. I nie bzikuję, że coś nie tak będzie.  W tę dorosłość swą 12 miesięczną Dzidziulka dziś się wczuła na […]

święto Dzidziulki



2
Przed nami imprezowe dwa tygodnie. Przygotowań masa. Jeszcze nie ogarnęłam się po Tatusiowym urlopie, nie jest lekko się przestawić. Brakuje czasu na kawę, którą z Tatusiem Dzidziulki piłam litrami. Brakuje nawet czasu na jedzenie, więc co tu o entej kawie marzyć. Ale i tak lubię to… W weekend pierwszy ślub i wesele, na którym będzie nasza Dzidziulka. Mam nadzieję, że ząbkowanie przycichnie na ten dzień i mała tancereczka będzie bawić się, że hej. Kreacje, zarówno Dzidziulkowa, jak i Mamy Dzidziulki, wiszą wreszcie gotowe, zaś Tatusiowy garnitur gotowy zawsze. No cóż, faceci mają lepiej. Ale chwilę jeszcze wcześniej święto, na które […]

gdy muzyka w sercu gra…


Wielkimi krokami zbliża się jesień… Wiecie czego mi będzie brakowało? Neonów… Neony podbiły świat. W sklepach były wszechobecne, więc trudno było je omijać. Rażące, fluorescencyjne, no nie dało się nie zauważyć. I w szafie Dzidziulki pojawiły się zatem neonowe cudności, które uwielbiałyśmy całe lato. Jeśli neony to musowo biel… Więc neonowo – biała Dzidziulka pojechała podziwiać Kiermusy. Bo ileż można oglądać na blogu Makówek, jeśli ma się tak niedaleko. A że Kiermusy najlepiej zwiedzać w trampach… Zresztą Dzidziulce ostatnio wszędzie najlepiej w tymże obuwiu. Niestety w naszym Dzidziulkowym rozmiarze udało się kupić tylko… czerwone. Nawet Tatuś zauważył, że nie pasują […]

Neonowy zawrót głowy w Kiermusach



2
Zdjęcia malusich dzieciaczków od zawsze budziły mój zachwyt.  Na sesję noworodkową zdecydowałam się więc już dwa lata przed przyjściem Dzidziulki na świat. Tatuś nie do końca podzielał moje zdanie na ten temat. Ale mimo jego wątpliwości, zamówiłam sesję kilka miesięcy przed rozwiązaniem. Kiedy Tatuś Dzidziulki zobaczył nasz Mały Cud, nie wahał się wcale. I gdy tylko znalazłam się z Dzidziulką w domu zadzwoniłam do Pani Fotograf, by powiadomić o gotowości małej modelinki. I w taki oto sposób Dzidziulka, mając zaledwie siedem dni rozpoczęła swą przygodę z fotografią… I nie, nie baliśmy się. Nie, żebyśmy byli egoistyczni, nieopiekuńczy, nietroskliwi i w […]

Pierwsza sesja Dzidziulki


2
Pogoda popsuła nam plany tego dnia. Ale pewnie przypadek tak chciał…  Wróciliśmy bowiem w pewne miejsce, które tak się złożyło odkryliśmy podczas spontanicznej wyprawy rok temu. Zbliżony dzień i godzina sprawiły, że poczułam się dokładnie tak samo… Ale minął rok!  Tyle się zmieniło… W naszym życiu, oczywiście. Wtedy brzuchata, w 39 tygodniu ciąży, namówiłam wreszcie Tatusia na wypad za miasto, by sfotografować owe dodatkowe kilogramy. Choć wtedy nie czułam się wcale fotogeniczna i najchętniej schowałabym się w domu do czasu rozwiązania. Wiedziałam jednak, że to ostatni moment, i że jak go nie wykorzystam, będę później żałować. I rzeczywiście… Zdjęcia wtedy […]

Wiatrak, Dzidziulkowa obsesja…