Codzienność


1
Średnio raz w miesiącu muszę odwiedzić pewne miejsce. Niby cywilizowane, ale nie do końca ludzi tam spotykanych cywilizowanymi bym określiła. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że za każdym razem przysięgam sobie, że to ostatni raz… A potem mija miesiąc, a ja robię dokładnie to samo. Sytuacja się powtarza, ja wychodzę równie wściekła, zmęczona i pytam sama siebie – ‘a czego się spodziewałaś?’… Nic się nie zmienia. Mija miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, ale miejsce się przecież nie zmieni, bo zmienić musieliby się ludzie. Wydaje mi się wręcz, że z każdym kolejnym razem jest nawet gorzej. A może […]

bankowe umilacze…


Na złotą, piękną jesień czekaliśmy miesiąc… Bo choć temperatura spadła mocno i raptownie, nic więcej na jesień nie wskazywało. Marzyłam wręcz o spacerze w złotych liściach i zastanawiałam się jaka będzie reakcja Dzidziulki, bo w zeszłym roku, była jeszcze malusia i wszystkie spacerki jesienne przesypiała.  Niestety pogoda nie dopisywała i ciągle lało, a świat choć bury i ponury, wciąż zielony był. No ale wreszcie siedząc w salonie widzę piękną czerwoną koronę drzewa jarzębiny i nawet słonko zajrzy od czasu do czasu, więc jest lepiej… Dużo lepiej 🙂 Niestety o spacerze w liściach wciąż możemy tylko pomarzyć.  W naszym osiedlowym parku […]

złota jesień…



2
Pisałam jakiś czas temu o pierwszej sesji Dzidziulki (TU). Bez zastanowienia zaprosiliśmy Fotomię po raz drugi i już wiemy, że nie ostatni. Chciałam nieco wcześniej, jednak Dzidziulka choć rwała się do siedzenia mając 3,5 miesiąca, gdy skończyła 6 miesięcy siedzenie nie było atrakcją i wolała leżeć, pełzać, turlać się… i tak do 8 miesiąca. Zdecydowaliśmy się wobec tego zaczekać aż skończy 12 miesięcy  i sprawić Dzidziulce i sobie (egoiści z nas ;p) prezent w postaci kolejnej cudnej pamiątki. I powiem Wam, że mimo tego, iż wiedziałam, jak taka sesja wygląda od kulis, a Dzidziulka nie jest już malusią, kruchą istotką, […]

W obiektywie Fotomii…


2
Kto ma szczęście w kartach, ten nie ma szczęścia w miłości mówi stare porzekadło… Może coś w tym jest. Szczęście mam… w miłości.  A cudowna Dzidziulka i jej Tatuś to szczęście większe niż wszelkie dobra tego świata. I z racji tego, że owo szczęście w miłości posiadam, nawet nie próbuję swego szczęścia w kartach.  Kilka razy w lotto zagrałam, jednak nigdy nawet blisko wygranej nie byłam…  Ale ostatnio pokusiłam się, w konkursie udział wzięłam. Plakat konkursowy widziałam kilka razy i w ostatnim dniu trwania konkursu stwierdziłam, że przecież nie tracę nic.  Jakie było me zdziwienie, kiedy zobaczyłam swe nazwisko – […]

Lucky me…



2
Wprowadzenie do jadłospisu Dzidziulki marchewki zajęło nam…miesiąc. I choć dziś patrzę na to wszystko trochę inaczej, kilka miesięcy temu poważnie się zamartwiałam. Wyrzuty sumienia nawet miałam, jaką to złą matką jestem…. Kiedy rodzi się dziecko wcina cycuszka ewentualnie mleko modyfikowane i wszystko jest proste. (Wybór mleka modyfikowanego prosty nie jest.)  Ale nadchodzi moment, gdy dietę niemowlęcia należy rozszerzyć… I tu zaczynają się schody.  Ja wątpliwości nie miałam od czego zacząć. Oczywiście od marchewki. Chciałam jednak być taką wspaniałą matką, co to dzieciątku sama wszystko gotuje, a nie kupuje “gotowce” w słoikach. Bo przecież takie słoiki napakowane chemią na pewno. Termin […]

jedzonko ze “słoiczka”… mniejsze zło?


3
Cały weekend Tatuś Dzidziulki się kurował, bo dopadło go przeziębienie. Mama Dzidziulki walczy z katarem już kilka dni. Według zasłyszanej gdzieś zasady katar leczony trwa siedem dni, zaś nie leczony trwa tydzień. Sprawdzam wobec tego opcję numer dwa.  Weekend mało aktywny i narzekający Tatuś, jaka to jesień zła i niedobra sprawił, że lenistwo dopadło i mnie. Złościło mnie to bardzo, że wszystko odkładam na później i nic mi się nie chce. A zatem, by przerwać to rozleniwienie postanowiłam działać. Aktywność jest przecież najlepszym lekarstwem. Żółwim tempem, ale jednak, robiłam cokolwiek, byleby być czymś zajęta. Zadziałało. Dzisiaj wstałam z power’em i […]

today…



3
Miał być post o skoku rozwojowym Dzidziulki. Jednak musi jeszcze poczekać. I to z bardzo błahego powodu. Całkiem możliwe, że jeszcze “trwa”, choć myślałam, że mamy to za sobą. I cała mądrość ma poszła do kosza. Dzidziulka jak kobieta z burzą hormonów śmieje się i płacze na zmianę średnio co pięć minut. W nocy budzi się i spać nie może. W dzień zaś jak zombie z podkrążonymi oczkami ledwo chodzi. Do tego przebijający się ząbek. Matka z burzą hormonów zaś niby z jednej strony rozumie Dzidziulkę, z drugiej jednak marzy o przespanej nocy i prosi siły wyższe o cierpliwość, bo […]

burza w Dzidziulkowej głowie…


7
Pierwsze Urodziny Dzidziulki za nami. Świętowaliśmy je dwa razy. Najpierw w domku, w naszym rodzinnym składzie 2+1.  Jako, że weekendu zabrakło, większa impreza odbyła się nieco po czasie 🙂 Ale jak zawsze wszystko super się złożyło. Dzidziulka przeszła bowiem kolejny skok rozwojowy i mogła w pełni cieszyć się imprezką i radosnym uśmiechem zabawiać swych gości. Większą imprezkę zrobiliśmy poza domem. W “świecie zabaw”, a więc w miejscu, które kochają chyba wszystkie dzieci. Moda na sale zabaw trwa w najlepsze. W naszym niby małym mieście, sal jest kilka, więc było w czym wybierać. My zdecydowaliśmy się na taką, w której można […]

Look who’s one!



Zdecydowanie lato się kończy. Jako, że należę do grupy zmarźlaków, nie ma szans na spacerowanie w krótkim rękawie, gdy na dworze raptem 18 stopni i wiatr. Dzidziulka choć gorąca dziewuszka, jeszcze dzieciątko, więc letnie ubranka odkładamy na bok. I choć wielkimi krokami zbliża się jesień ja się cieszę. Jak to Tatuś Dzidziulki wciąż powtarza: “ja jestem inna niż reszta świata” i ” bo ja zawsze odwrotnie niż wszyscy na świecie”. No cóż. Drugiej takiej nie ma na pewno :p Ludzie ‘płaczą’, że lato się kończy, jesienne depresje łapią. Ja za latem zatęsknię dopiero zimą, kiedy góry białego cudnego puchu zamienią […]

idzie jesień… jupi…


2
  Zdjęcia leżą na dysku już od jakiegoś czasu i wreszcie doczekały się swoich pięciu minut na Dzidziulkowym blogu… Post powstawał na raty, bo albo nie mogłam się zdecydować, które z ponad setki zdjęć wybrać, albo Dzidziulka budziła się akurat w momencie, gdy dotykałam laptopa, albo padnięta na oczy ledwo patrząca nie miałam siły na nic. I stwierdziłam, że pisać tym razem nie będę. Zresztą co tu pisać. Lukru ostatnio mało, chyba cukier puder na wyczerpaniu i nie ma z czego zrobić. A co to za blogowanie bez lukru? Powiem tylko, że pewnego całkiem słonecznego, choć nieco chłodnego popołudnia, wybraliśmy się Dzidziulkową […]

skansen bez lukru



8
Dziś krótko, choć działo się duuużo. Kuchnia mnie woła, bo kipi cała, ale ja udaję, że nie słyszę.  Babeczki pyszne, podobno. Tortu miało nie być dziś, ale był. Tak wyszło, przypadkiem. Udało mi się zrobić w Dzidziulkową drzemkę, która już od kilku tygodni trwa dwie godziny. Bałam się chwalić wcześniej, żeby nie zapeszyć, ale już chyba mogę głośno to powiedzieć. Doczekałam się.  Dzidziulka jakaś doroślejsza. Chyba patrzę inaczej, bo od wczoraj raczej nie urosła.  Babeczki z kremem jadła i tortu trochę. I nie bzikuję, że coś nie tak będzie.  W tę dorosłość swą 12 miesięczną Dzidziulka dziś się wczuła na […]

święto Dzidziulki


Wielkimi krokami zbliża się jesień… Wiecie czego mi będzie brakowało? Neonów… Neony podbiły świat. W sklepach były wszechobecne, więc trudno było je omijać. Rażące, fluorescencyjne, no nie dało się nie zauważyć. I w szafie Dzidziulki pojawiły się zatem neonowe cudności, które uwielbiałyśmy całe lato. Jeśli neony to musowo biel… Więc neonowo – biała Dzidziulka pojechała podziwiać Kiermusy. Bo ileż można oglądać na blogu Makówek, jeśli ma się tak niedaleko. A że Kiermusy najlepiej zwiedzać w trampach… Zresztą Dzidziulce ostatnio wszędzie najlepiej w tymże obuwiu. Niestety w naszym Dzidziulkowym rozmiarze udało się kupić tylko… czerwone. Nawet Tatuś zauważył, że nie pasują […]

Neonowy zawrót głowy w Kiermusach



2
Zdjęcia malusich dzieciaczków od zawsze budziły mój zachwyt.  Na sesję noworodkową zdecydowałam się więc już dwa lata przed przyjściem Dzidziulki na świat. Tatuś nie do końca podzielał moje zdanie na ten temat. Ale mimo jego wątpliwości, zamówiłam sesję kilka miesięcy przed rozwiązaniem. Kiedy Tatuś Dzidziulki zobaczył nasz Mały Cud, nie wahał się wcale. I gdy tylko znalazłam się z Dzidziulką w domu zadzwoniłam do Pani Fotograf, by powiadomić o gotowości małej modelinki. I w taki oto sposób Dzidziulka, mając zaledwie siedem dni rozpoczęła swą przygodę z fotografią… I nie, nie baliśmy się. Nie, żebyśmy byli egoistyczni, nieopiekuńczy, nietroskliwi i w […]

Pierwsza sesja Dzidziulki


2
Cudowny dzień! Mimo, że termometr wskazywał 37 stopni Celsjusza, a Dzidziulka ciężko znosi upały. Nie wiem czemu dopiero teraz wpadliśmy na pomysł, by spędzić dzień nad wodą. Tzn. w sumie wiem. Cały tydzień smaży, a w weekend, kiedy Tatuś Dzidziulki jest w domu to akurat pada deszcz, albo inne zaplanowane atrakcje mamy. I z różnych stron słyszę, jak to tak się nie boję z małą Dzidziulką na słońce… Otóż boję się. Ale spędzić dzień, a przynajmniej większość dnia, gdy słońce smali niesamowicie, w domu też lekko nie jest. Rolety odsłaniane są tylko w odpowiednich godzinach, by nie wpuszczać do mieszkania […]

Roś… Dzidziulka nad jeziorem!